-Wystarczyło pójść z nim do
łóżka, żebyś od razu stanęła po jego stronie?
Otworzyłam zaskoczona usta,
bo jedynie to mogłam w tej chwili zrobić. Ja on mógł?! Był moim przyjacielem, a
robił mi takie świństwo. Nie byłam dla niego aż tak ważna, skoro nie zależało
mu na moim szczęściu. Tata spojrzał najpierw z przeogromnym gniewem na Justina,
po czym podszedł do mnie i złapał stanowczo za ramię.
-Wsiadasz w tej chwili do
samochodu.
Wyrwałam rękę i cofnęłam się
o kilka kroków. Przystanęłam, gdy poczułam na plecach ciało Justina. Tata
spojrzał na mnie naprawdę zaskoczony. Jeszcze nigdy nie zachowywałam się wobec
niego w taki sposób. Ale on też nigdy tak nie postępował, chociaż tak naprawdę
spodziewałam się takiej relacji.
-Nigdzie nie jadę. Sama
zdecyduję co robić.
Drgnęłam, gdy poczułam jak
Justin muska moją dłoń swoją. Zamknęłam na moment oczy, gdy usłyszałam przy
uchu jego cichy głos.
-To mogłoby jeszcze bardziej
popsuć sytuację. Powinnaś wrócić z nim do domu.
Tata przeniósł wzrok z
Justina na mnie i podszedł do samochodu, aby otworzyć mi drzwi. Zacisnęłam zęby
i wsiadłam na miejsce pasażera. Tata szybko znalazł się obok, trzaskając
drzwiami. Nie chciałam spoglądać w stronę Justina, przeraziła mnie ta sytuacja,
nie tak powinno było się to potoczyć. Poluźniłam zaciśnięte palce, gdy tata
odezwał się w końcu w połowie drogi. Atmosfera w aucie była naprawdę gęsta.
-Sypiasz z tym facetem? Czy
to co powiedział Joey.. czy to było prawdą?
Spojrzałam zszokowana na
tatę i znów zacisnęłam palce. Co to było w ogóle za pytanie?!
-Słucham? Tato to nie jest
woja sprawa.
-Jesteś moją córką, więc
moim obowiązkiem jest zapewnienie Ci tego co najlepsze. To nie jest dobry
chłopak.
Przekręciłam oczami i
odwróciłam wzrok do bocznej szyby. Jeśli miał mi powtarzać to, co słyszałam już
miliony razy, rozmowa nie miała sensu.
-Znam go i nie jest dla
ciebie odpowiedni.
Odwróciłam się gwałtownie i
naciągnęłam pas, który odrobinę mi przeszkadzał. Miałam tego dosyć.
-Skąd możesz wiedzieć, co
jest dla mnie odpowiednie a co nie? Co jest dla mnie dobre a co złe? Przez
większość czasu nie ma Cię w domu, całkowicie poświęciłeś się pracy, nie
potrafisz znaleźć dla mnie pół godziny. Jeden wypad na konie niczego nie
zmieni. Potrzebuję ojca a nie szeryfa.. Więc nie mów mi proszę co powinnam
robić i z kim! Bo nie masz o tym zielonego pojęcia.
-Ronnie..
-Zatrzymaj samochód.
-Powinniśmy porozmawiać na
spokojnie. W domu.
-Zatrzymaj się!
Krzyknęłam a tata zatrzymał się gwałtownie na środku
jezdni. Próbował mnie jeszcze przekonać, abym się uspokoiła ale jego słowa już
do mnie nie docierały. Nie chciałam go słuchać.
-Veronnica!
-Nocuję u Lauren!
Wysiadłam z samochodu i
ruszyłam szybkim krokiem wzdłuż chodnika. Do domu nie miałam daleko a taki
spacer zdecydowanie mi się przyda. Skręciłam w prawą alejkę, i gdy nie byłam
już w zasięgu wzroku taty, momentalnie się rozpłakałam. Szłam twardo przed
siebie a łzy jak grochy zlatywały mi na dłonie. Potrzebowałam rozmowy z
przyjaciółką.
***
Justin
Zaparkowałem przed
warsztatem i wysiadłem z auta. Musiałem zastąpić myśli czymś pożytecznym, więc
postanowiłem zjawić się dzisiaj w pracy. Wiedziałem, że i tak zostanę
przepytany przez Matta ale czas przynajmniej minie mi o wiele szybciej.
Przyjaciel odłożył klucz na szafkę obok auta i wyszczerzył się do mnie. Nie
było dużego ruchu, na kanale stał jeden samochód. Ojciec Matta także odwrócił
się w moją stronę z przyjacielskim uśmiechem.
-Dzień dobry, synu. Co Cię
tu sprowadza? Nie powinno Cię tu dzisiaj być.
-Dzień dobry, panie Butler.
Chciałem jednak trochę popracować.
Ojciec Matta zawsze
traktował mnie jak swojego drugiego syna i naprawdę uwielbiałem u niego
pracować. Był jedynym facetem zaraz po moim tacie, którego darzyłem ogromnym
szacunkiem.
-Tato, damy sobie radę.
Powinieneś iść obejrzeć jakiś mecz.
Pan Butler zaśmiał się i
pożegnał nas żartem. Zostaliśmy z Mattem sami, więc zdjąłem koszulkę i
sięgnąłem po klucz. Zabrałem się do roboty, doskonale wiedząc, że Matt mi się
przygląda. Próbował chyba rozgryźć o co chodzi, więc postanowiłem mu pomóc i co
nieco wyjaśnić.
-Ojciec Ronnie dowiedział
się o tym, że się spotykamy.
-Wow, wow, wow! Nasz kochany
szeryf Was przyłapał?? Dostało Ci się? Od tego jesteś taki.. podrapany?
Zaśmiał się i pokazał ruchem
brody na moje plecy. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy przypomniała mi się noc z
Ronnie i spojrzałem na przyjaciela.
-Nie. To był po prostu
najlepszy seks jaki miałem. Wsiądź do auta i przygazuj.
Matt z otwartymi ustami
wsiadł do samochodu i zrobił tak jak powiedziałem. Wszystko grało, więc
przykręciłem ostatnią śrubkę i odłożyłem klucz. Matt wyszedł z auta i klepnął
mnie w ramię.
-Stary, przeleciałeś ją?!
-Nie słyszałeś co
powiedziałem? Nie gadaj o niej w ten sposób.
Z jego ust słyszałem to już
wiele razy, ale gdy mówił w ten sposób o Ronnie, wkurwiało mnie to. Teraz
brakowało jeszcze, żeby wszystko się pokomplikowało.
-Nie poznaje Cię.
Złapałem za szmatkę, by
wytrzeć ręce i zamknąłem maskę. Oparłem się o nią, a przyjaciel do mnie
dołączył.
-Chciałem jakoś wkupić się w
łaski jej ojca, no wiesz, zanim się dowie. Mógłby mnie może jakoś polubić, czy
chociaż trochę zmienić zdanie. A ten pajac musiał wszystko zepsuć.
-Tayler? On też już wie?
-Nie. Na szczęście nie.
Mówię o Joey’u. Tym jej pożal się Boże przyjacielu. Najpierw powiedział jej, że
ją kocha a później, że trzyma moją stronę, bo raz się ze mną przespała. Przy
jej ojcu.
-Co za gnojek. Skasuję go na
boisku.
Matt podszedł do stojącej
pod półką na klucze skrzynki piwa i wyciągnął dwie butelki. Oparł się znowu o
auto i dał mi jedną.
-Jego akurat mam w tej
chwili w dupie. Co jeśli Ronnie zrezygnuje z tego co jest między nami?
-Naprawdę aż tak Ci na niej
zależy?
-Jest inna.
-Pamiętasz co mi mówiłeś? Że
jeśli pójdziesz z nią do łóżka, zakochasz się. Byłeś tego pewny. To się właśnie
wydarzyło, mam rację?
Spojrzałem na przyjaciela i
poczułem skręcanie w żołądku. Sam nie wiedziałem jak nazwać uczucie do Ronnie,
bo nigdy tak naprawdę do nikogo nic nie czułem. To był niebezpieczny temat.
Musiałem się z niego jakoś wycofać. Odłożyłem butelkę na swoje miejsce i
ruszyłem do auta.
-Powinniśmy przetestować to
cacko. Później mam jeszcze jedną rzecz do zrobienia, wiec wsiadaj.
***
Od dobrych pięciu minut
stałem pod drzwiami pokoju Hailey i zastanawiałem się jak mam z nią
porozmawiać. Nie nadawałem się do pocieszania i nadal trzymałem się zdania, że
sama jest sobie winna. Nie powinna tego też ukrywać przed matką, ale ze względu
na Ronnie, postanowiłem porozmawiać z siostrą. Podniosłem nagle wzrok, gdy
Hailey otworzyła drzwi i się o nie oparła.
-Długo masz zamiar tak
sterczeć pod moimi drzwiami?
-Aż nie zgodzisz się w końcu
ze mną porozmawiać.
-Nie chcę z Tobą gadać.
Chciała zamknąć mi drzwi
przed nosem ale wystawiłem pośpiesznie nogę, by jej to uniemożliwić.
Podchodziłem do tej rozmowy już kilka razy i miałem dość tego, jak bardzo była
uparta.
-Tym razem mnie wysłuchasz.
Pchnąłem drzwi i wszedłem do
środka. Usiadłem na jej łóżku a Hailey stanęła na środku pokoju ze
skrzyżowanymi na piersiach rękoma i przyglądała mi się. Bez żadnego konkretnego
wyrazu twarzy. Postanowiłem to zignorować i zacząć mówić, dopóki wydaje się
mnie chcieć wysłuchać.
-Przepraszam Cię po raz
kolejny za to jak zareagowałem na to co mi powiedziałaś. Nie spodziewałem się
tego, więc moja reakcja mogła być trochę przesadzona.
-Wiem jakie jest Twoje
zdanie na ten temat i wiem też, że nie jesteś teraz ze mną do końca szczery.
Więc możesz sobie darować i po prostu wyjść.
Hailey podeszła do okna i
usiadła na parapecie.
-Wiem, że liczyłaś na to, że
Cię zrozumiem. Ja po prostu myślę, że nie jesteś na to gotowa.
-I nie jestem! Ale stało się,
i nie potrafię cofnąć czasu. Sama nie jestem z tego zadowolona i boje się, jak
będzie teraz wyglądać moje życie. Domyślam się jednak, że prościej by było,
gdybyś w jakiś sposób mnie wspierał!
Hailey wstała i podeszła do
łóżka. Była zła i krzyczała. Westchnąłem i na nią spojrzałem.
-Nie sądzisz, że mama nadaje
się do tego bardziej niż ja? Nie znam się na byciu rodzicem. Wręcz się do tego
nie nadaje. Jak mam Ci w czymkolwiek doradzić?
Hailey spojrzała w górę, by
powstrzymać łzy, po czym usiadła obok mnie i zaczęła bawić się swoimi palcami.
Gdy się odezwała, brzmiała dużo spokojniej i ciszej. Załamywał się jej głos a
ja w końcu poczułem, że powinienem być tym, na którego może w każdej sytuacji
liczyć.
-Wiesz jaka jest mama. Taka
porządna.. nie zrozumie mnie.. nie zrozumie jak mogłam do tego dopuścić. Ty
zawsze mnie rozumiałeś. Byłeś jedyną osobą, o której pomyślałam, zaraz po tym
jak się dowiedziałam. I to jednocześnie Tobie najbardziej bałam się powiedzieć.
Wiem, że pakuje się w Twoje życie z butami i całkowicie je zmieniam, ale..
nikogo nie kocham tak bardzo jak Ciebie. Tylko Ty możesz pomóc mi przez to
przejść..
Otworzyłem zaskoczony usta,
gdy dotarły do mnie jej słowa. Nie spodziewałem się usłyszeć czegoś takiego i
do tej pory chyba nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo jest to dla niej ważne.
Objąłem siostrę ramieniem i pocałowałem w głowę. Ona była dla mnie równie ważna
a poczułem, że ją zawiodłem. Nie chciałem, żeby tak to wyglądało.
-Możesz zostać tu tak długo
jak chcesz. Jakoś sobie z tym poradzimy.
Hailey weszła na łóżko i
rzuciła się na moją szyję. Przytuliła mnie i zaczęła płakać. Poczułem ulgę i
wiedziałem, że muszę w tej sprawie zrobić wszystko co w mojej mocy.
Potrzebowałem pomocy ale wiedziałem, że mam do kogo się z tym zwrócić. Jeśli
Ronnie nadal będzie chciała ze mną rozmawiać. Odsunąłem się od siostry i
spojrzałem na jej zapłakaną twarz.
-Powinnaś się już położyć.
Jutro rano zrobimy jakieś zakupy jeśli będziesz miała ochotę.
Hailey uśmiechnęła się i
pocałowała mnie w policzek. Otarła twarz dłońmi i wskoczyła pod kołdrę.