niedziela, 25 lutego 2018

Rozdział 10

Przejechałam chłodnymi od wody dłońmi po twarzy i oparłam się rękoma o zlew. Miałam zaróżowione od szampana policzki i błyszczące się oczy. A może to wszystko działo się ze mną dlatego, bo było tu za ciepło. Albo denerwowałam się i wolałabym nie brać udziału w czymś, co może łączyć się z morderstwem. Na tę myśl wyprostowałam się i potrząsnęłam głową. Moje myśli wybiegały poza przyzwoite granice. Nie powiedział tego. Może wcale nie miał tego na myśli. Nie chodziło mu o zabicie człowieka. Spojrzałam na drzwi i automatycznie uśmiechnęłam się do kobiety w zielonej sukience. Próbowałam zabić czas w łazience ale nie było to żadnym rozwiązaniem. Spojrzałam ostatni raz w lusterko i ruszyłam do wyjścia. Zatrzymałam się na korytarzu, gdy zobaczyłam siedzącego na oparciu mlecznego koloru kanapy, Justina. Podniósł na mnie wzrok i skrzyżował ręce na piersi.
-Na zewnątrz pada.
Odezwał się spokojnym i stonowanym głosem. Unikałam go przez ostatnie dwadzieścia minut a on postanowił zaskoczyć mnie przy wyjściu z damskiej toalety. Swoją drogą teksty o pogodzie naprawdę nie były w jego stylu.
-Przestraszyłem Cię tym co powiedziałem?
-Chcę po prostu znać ten cały zwariowany plan. A Ty mówisz zagadkami i nie wiem co mam myśleć. I co przez to rozumieć.
Podniósł się z oparcia i podszedł do mnie powolnym krokiem. Jedną rękę wsadził w kieszeń idealnie wykrojonych spodni a drugą pogładził się po brodzie.
-Kiedy dostanę klucz, Johnny wyłączy całą elektronikę i kamery niczego nie zarejestrują. Mam równe trzy minuty aby dostać się do apartamentu Blackford’a i.. nie musisz się martwić tym co wcześniej Ci powiedziałem. Zostawię tam coś bardzo ważnego i wyjdę. Matt od razu zabierze Cię stąd do auta.
Justin przejechał knykciami po moim rozpalonym policzku a ja zaczęłam bawić się palcami. Nie rozumiałam po co mówił mi wcześniej o tym całym robieniu krzywdy skoro nic złego nie miało się dzisiaj wydarzyć.
-W takim razie pójdę z Tobą.
Justin przymrużył oczy i zabrał dłoń. Nie do końca mu się to podobało.
-Bez prądu widny nie będą działać a Ty nie dasz sobie rady w tych butach na schodach. Doskonale poradzę sobie w pojedynkę. Ty zajmij się jedynie recepcjonistą.
Drgnęłam, gdy na korytarzu pojawił się nagle Johnny. Podbiegł do nas i wręczył Justinowi klucz. Obydwoje spojrzeliśmy na niego równie zaskoczeni.
-Apartament dwieście szesnaście. Czwarte piętro.
-Skąd to masz?!
-Mieliśmy idealną okazję, nie mogliśmy czekać. Matt poszedł zająć się ochroniarzem, idę wysadzić korki. Zaczynamy.
Johnny przeniósł wzrok z Justina na mnie i z podekscytowaniem ruszył biegiem tam skąd przyszedł. Znów zostaliśmy sami.
-Zejdź do głównej sali i czekaj tam na Matta.
-Miałam pomóc..
Justin podszedł jeszcze bliżej, a ja podniosłam wzrok. Wyczułam, że zaczynał się chyba denerwować.
-No to powiedzmy, że przynajmniej miałem okazję z Tobą zatańczyć. Biegnij na dół..
Ledwo co zdążył skończyć zdanie a na korytarzu zastała nas ciemność. Poczułam nieprzyjemne kłucie w brzuchu.
-Muszę iść.
Justin spojrzał na godzinę w komórce i ruszył korytarzem w stronę schodów. Było totalnie ciemno i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Pod wpływem chwili ściągnęłam ze stóp buty i zaczęłam biec za blondynem. Drogę oświetlały mi jedynie pojedyncze awaryjne światełka przy podłodze. Słyszałam jak szybko zostawia za sobą schody. Trzymałam się blisko barierki, próbując go dogonić. Zatrzymałam się zdyszana, gdy skręcił w lewo, w korytarz.
-Justin..
Stanął się gwałtownie i odwrócił w moją stronę. Domyślałam się, że nie był zadowolony ale na szczęście nie widziałam tak dobrze jego twarzy. Podbiegł do mnie i spojrzał na buty, które trzymałam w rękach.
-Ronnie, wracaj na dół!
-Masz czas na gadanie? Po prostu znajdź te drzwi!
Przyglądał mi się tak jeszcze przez kilka sekund, aż w końcu złapał mnie za dłoń i zaczął biec wzdłuż korytarza. Był naprawdę szybki, ledwo co za nim nadążałam. Zatrzymał się nagle i wyciągnął z kieszeni klucz. Sprawnie i szybko poradził sobie z drzwiami, po czym wciągnął mnie do środka. Podskoczyłam, gdy porządnie nimi trzasnął. Stanął przede mną i wpatrywał się we mnie z złością.
-Masz zamiar się tak gapić czy zostawiasz to coś i wychodzimy?
W żaden sposób nie zareagował na to co powiedziałam. Zamknął oczy, uspakajając oddech. Nie wiedziałam dlaczego się tak zachowuje. Spojrzał na telefon i gdy ostatnia cyfra się nagle zmieniła, wyciągnął rękę w stronę kontaktu i zapalił światło. W pierwszej chwili przymrużyłam oczy, ale otworzyłam je szeroko, gdy dostrzegłam minę Justina.
-Masz jednak jakiś inny plan?!
Zaczęłam machać ręką pokazując na lampę. Co on wyprawiał i dlaczego nic nie robił?! Dopiero po chwili zrozumiałam o co tak naprawdę chodzi. Otworzyłam usta i zrobiłam niepewny krok w stronę Justina. Teraz to ja byłam zła.
-Okłamałeś mnie.. wcale nie miałeś zamiaru niczego tutaj zostawiać.. chciałeś mnie zbyć.
Przejechał ręką po włosach i na mnie spojrzał. Podeszłam jeszcze bliżej i pchnęłam go. Byłam zła.. okłamał mnie! Cofnął się o krok trochę zaskoczony.
-A Ty miałaś słuchać, co się do Ciebie mówi. Wiesz w co się właśnie wpakowałaś?! To moja działka! Ja miałem się tym zająć! Sam.
-Zająć czym?! Wytłumacz mi to w końcu do cholery!
Stanął naprawdę blisko mnie i spojrzał na mnie z góry. Byłam twarda i wpatrywałam się w jego przepełnione złością oczy.
-Ronnie, nie zdajesz sobie sprawy co właśnie zrobiłaś.. siedzisz w tym ze mną.
Justin wyciągnął telefon z kieszeni i nawet nie patrząc na ekran odebrał, i przyłożył komórkę do policzka. Podszedł do okna, a ja odprowadziłam go tam wzrokiem. Ścisnęłam mocniej buty, które nadal trzymałam w rękach. Justin od początku miał w planie tu zostać. Co ukrywał?
-Tak.. wiem.. jest ze mną.. tak..
Odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie z poważną miną. Jak ja miałam z nim tutaj wytrzymać, jeśli miał zamiar cały czas się tak zachowywać?..
-Czekam na Twój telefon.
Rozłączył się i wsadził telefon z powrotem do kieszeni. Dzieliła nas kanapa.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie. Cała reszta jest teraz na zewnątrz, w autach, tam gdzie powinni być.. Gdy Matt zadzwoni i powie, że Blackford jest w hotelu, wejdziesz do łazienki i się tam zamkniesz.
Starał się mówić opanowanym tonem, ale widziałam, że obecna sytuacja zaczyna go przerstać. Nabrałam do płuc więcej powietrza i odważyłam się zapytać.
-Co Ty w tym czasie będziesz robił?
-Mam sprawę, którą muszę z nim załatwić. Nie może dowiedzieć się, że jest tutaj ktoś jeszcze. Obiecaj mi, że nie wyjdziesz i będziesz cicho.
Pokiwałam głową.
-Powiedz to.
-Zamknę się i nie wyjdę, dopóki mi na to nie pozwolisz. Co takiego zrobił, że go tak nienawidzisz?
Justin ominął kanapę i podszedł do mnie. Wypuścił z siebie całe powietrze i pokręcił głową. Był odrobinę spokojniejszy. Może zdał sobie sprawę, że złością niczego teraz nie wskóra. To o wiele lepsza opcja dla mnie.
-Może kiedyś się dowiesz. Teraz nie zawracaj sobie tym głowy, to nie dotyczy Ciebie. Nie możesz stąd wyjść bo zarejestrują to kamery.
-Wiem.
Potaknęłam szybko i lekko się uśmiechnęłam. Chyba z nerwów. Naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć. To było szalone.
-Dlaczego jesteś taka uparta?
-Coś w głowie kazało mi iść za Tobą. Nie wiem co to było, ale.. jestem tu więc się z tym pogódź i przestań narzekać.
-Cieszyłbym się z tego, gdyby nie okoliczności.
Cieszyłby się? W powietrzu zrobiło się nagle dziwnie i niezręcznie. Minęła złość i zastąpiło ją zakłopotanie.
-Zdaję sobie sprawę, że nie jesteś zadowolony z mojej obecności i..
-Nie masz pojęcia o czym mówisz.
Przerwał mi i chwycił moją brodę między palce. Teraz to dopiero się zrobiło dziwnie. Podniosłam na niego wzrok, a on zamknął oczy.
-Niezadowolony jestem tylko z tego, co w tej chwili siedzi w mojej głowie. Kazałem Ci unikać mnie i właśnie tego powinienem się trzymać, gdy wyszłaś z Taylerem z auta. Nie powinienem był się godzić na to, abyś brała w tym wszystkim udział. Nie powinienem patrzeć na Ciebie w ten sposób, gdy stanęłaś w drzwiach i.. twoja obecność jedyne co to mnie rozprasza. A w tej sytuacji nie mogę sobie na to pozwolić.
-Co to wszystko znaczy?
Założył pasmo moich włosów za ucho i przejechał palcem wzdłuż mojej szyi. Otworzyłam usta, gdy niespodziewanie poczułam pojedyncze klucie nisko w podbrzuszu. O nie.. to nie powinno mieć miejsca.
-To znaczy, że w głowie siedzi mi teraz tylko jedna, niebezpieczna myśl.
Przełknęłam z trudem ślinę.
-Tak?
Mijały sekundy, może nawet minuty.
-Mam zamiar Cię pocałować.. I wystarczy, że powiesz ‘nie’, abym się powstrzymał.
Znalazł się tak niebezpiecznie blisko mnie, że zakręciło mi się w głowie. Zahaczył swoim nosem o mój, a ja upuściłam buty. Serce waliło mi jak opętane.
-Powiedz to. Jedno słowo. Powiedz to teraz.
Zamknęłam oczy, gdy poczułam na skórze jego ciepły oddech. W tej chwili naprawdę nie miałam pojęcia czego chcę. Wiedziałam, że powinnam trzymać się z daleka ale coś mnie powstrzymywało. Pomyślałam o Joey’u. To by go naprawdę zraniło..
-Justin.. nie.
-To dwa słowa.
Złączył nasze usta w pocałunku a ja wstrzymałam powietrze. Nie miałam pojęcia ile to trwało ale żadne z nas nie miało zamiaru się od siebie odsunąć. Poczułam nagle przypływ ciepła, brakowało mi powietrza. Gdy nasze usta rozłączyły się, zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Stanęłam na palcach i objęłam go za szyję. Gdy wplątałam palce w jego włosy znów mnie pocałował i ruszył z miejsca, zmuszając mnie tym, abym zrobiła krok w tył.
-Ronnie...
Objął mnie w pasie i podniósł, sadzając na komodzie. Odsunęłam się, gdy usłyszałam, że coś z hukiem spada na podłogę. Justin uśmiechnął się i przygryzł moją dolną wargę, przyciągając ją do siebie. Nasz pocałunek nabrał zachłannego i namiętnego charakteru. Złapałam za krawat Justina i poluzowałam go, by z łatwością mógł przełożyć go sobie przez głowę i rzucić na podłogę. Podciągnął moją sukienkę w górę uda,  a ja odchyliłam lekko głowę, gdy ścisnął w palcach moją skórę. Jego dłonie znalazły się nagle na moich pośladkach, przyciągając mnie na skraj komody. Objęłam Justina nogami w pasie, gdy chwycił za moje włosy i pociągnął je delikatnie w dół. Złożył kilka pocałunków tuż nad obojczykiem, po czym przejechał językiem wzdłuż szyi, po linii szczęki, zaraz pod uchem.  Wydałam z siebie cichy jęk, gdy przygryzł delikatnie płatek mojego ucha. Justin wciągnął powietrze przez zęby i zacisnął dłoń na moim udzie. Tuż przy majtkach. Drugą przyłożył do mojego policzka i znów zaczął całować w usta. Temperatura w pokoju wzrastała w ekspresowym tempie. Przestał obdarowywać mnie pocałunkami, gdy usłyszał dźwięk swojej komórki, dobiegający z tylnej kieszeni. Odepchnęłam go rękoma i zsunęłam się z komody. Zakręciło mi się w głowie. Justin odebrał telefon i ustawił na głośnomówiący a ja nerwowo poprawiłam sukienkę. Obydwoje próbowaliśmy zapanować nad oddechem.
-Na zewnątrz nie jest za ciekawie, nadchodzi burza. Kilka osób odwołało rezerwacje.
-Co?
- Blackford nie pojawi się dzisiaj w hotelu.
-Kurwa..
Skomentował Justin a ja podeszłam do kanapy.
-Nie ma nas w środku, Justin nie możecie stamtąd wyjść. Złapią Was kamery, to się nie uda.
Spojrzał na mnie a ja spuściłam wzrok na komórkę.
-Nie mam zamiaru się wycofywać, zostaję tu. Do której mam czas?
-Dziesiąta rano. Tayler nie może skontaktować się z Ronnie. Ma jej torebkę, a telefon jest w środku. Jest wściekły, że poszła z Tobą. Będziesz miał pogadankę.
Cholera. Moja torebka.. Przyłożyłam dłonie do czoła i zacisnęłam powieki. Taylor będzie nieźle wkurzony..
-Może z nią porozmawiać jeśli chce, jest obok.
Otworzyłam zaskoczona buzię i pokiwałam stanowczo głową, że nie. Ale by mnie opieprzył. Justin odwrócił się i podszedł do drzwi. Wyłączył głośnik i przyłożył telefon do ucha.
-Matt, poradzimy sobie. Tayler nie musi się o nią martwić… Wiem.. Tak..
Rozłączył się i spojrzał na mnie.  Byłam przerażona. Tayler.. i to co się przed chwilą wydarzyło.
-Cholera..
Wydukałam i podeszłam do okna. Chodziłam do kanapy i z powrotem.
-Mamy tu spędzić noc?!
Przystanęłam i spojrzałam na Justina. Przymrużył oczy, chyba nie był do końca pewny mojego nastroju. Przeniosłam wzrok na leżący na podłodze krawat Justina. Co ja najlepszego robiłam.
-Ty powinnaś spać w sypialni. Ja zajmę kanapę. Jeśli tak wolisz..
-Tak właśnie wolę.
Powiedziałam stanowczo, a Justin przejechał rękoma po włosach. Panowała między nami cisza. Długa, ciągnąca się w nieskończoność, krępująca cisza. Poczułam nagle potrzebę rozmowy z Lauren. Jasna cholera.
-Więc..
-Chciałabym zająć łazienkę.
Wystrzeliłam szybko z byle czym, tylko żeby nie skomentował tego co wydarzyło się przed chwilą. Naszego wybuchu..  namiętności. Serce podchodziło mi do gardła.
-Oczywiście.
Ruszyłam niepewnie z miejsca i chwyciłam z podłogi swoje buty. Chciałam jak najszybciej wyminąć Justina, ale złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Podniosłam na niego wzrok.
-Ronnie..
-Wezmę prysznic.
-Jasne.
Puścił mnie, a ja od razu ruszyłam do łazienki. Przekręciłam kluczyk w zamku, sprawdzając dwukrotnie, czy drzwi aby na pewno są zamknięte. Usiadłam na podłodze i oparłam się o chłodne kafelki. Nie mieściło mi się w głowie, że to dzieje się naprawdę. Potrzebowałam wejść pod orzeźwiający strumień wody. Na szczęście obok prysznica zauważyłam wiszący biały szlafrok. W czym ja będę spać? Podniosłam się z podłogi i podeszłam do zlewu. To się nie mogło dziać..


2 komentarze:

  1. Super!! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże ale akcja xDD Kocham to! :D

    OdpowiedzUsuń