niedziela, 4 lutego 2018

Rozdział 5

Chloe
Siedziałam przy barze i sącząc sok ananasowy z wódką wysłuchiwałam niezadowolonej Lauren. Wycierała szklanki i prawiła mi przy tym kazania. Sama nie wiedziałam czy umawiając się z Justinem postępuje słusznie ale chciałam się przekonać. Próbowałam go do siebie zniechęcać ale to najwyraźniej na niego nie działało. Poza tym nie chciałam się opierać tylko i wyłącznie na niechęci przyjaciółki do niego. Wiedziałam, że jej zachowanie wynika z troski o mnie ale coś mnie do niego mimo wszystko ciągnęło. Kręcił mnie, chociaż był draniem..
-Gdyby Joey wiedział, że wybierasz się z nim na randkę, od razu wybiłby Ci go z głowy.
Podniosłam wzrok z nad szklanki zaskoczona słowami Laurem. Och, naprawdę jej się to nie podobało.
-Lauren, to nie jest randka. Jeśli z nim nie porozmawiam nie będę wiedziała o co mu tak naprawdę chodzi. Jeśli jest taki za jakiego go uważasz będę miała pewność. I co ma do tego Joey?
Ta rozmowa trochę mnie irytowała.
-Ta sukienka ma na metce wypisane drukowanymi literami ‘WEŹ MNIE NA RANDKĘ’. A Joey? Joey na pewno by mnie poparł. To nie jest facet dla Ciebie. Bawi się dziewczynami i nie będziesz wyjątkiem.
Wzięłam głęboki oddech i wsadziłam w usta słomkę, by mieć chwilę do namysłu. Po części miała rację, nie chciałam być kolejną panienką na jego pewnie nie krótkiej liście.
-Okej, postawie sprawę jasno.
-Co to znaczy?
-Jeśli będzie trzeba, zakończę to. Zadowolona?
Lauren uśmiechnęła się pod nosem a ja przekręciłam oczami. Wiedziałam, że chce dla mnie dobrze i nie pozwoliłaby, aby ktoś mnie skrzywdził. Była po prostu opiekuńcza a jej przeczucia jakoś zawsze się sprawdzały..
-Skończyłaś już?
Podsunęłam jej szklankę i pokiwałam twierdząco głową. Miałam za sobą dwa drinki, które miałam nadzieję pomogą mi w spotkaniu.
-Zrobię Ci coś mocniejszego. Przyda Ci się.
-Dwa razy, proszę.
Odwróciłam głowę i ujrzałam siadającego na krześle obok mnie blondyna. Lauren burknęła coś pod nosem i lekko się uśmiechnęła udając uprzejmą. Gdy nie było nas już w zasięgu jej słuchu Justin odwrócił się bokiem i oparł łokciem o blat. Przyglądał mi się. Założyłam kosmyk włosów za ucho i w końcu na niego spojrzałam. Uśmiechał się pod nosem, przymrużając oczy. Miał na sobie czarną koszulę z kilkoma odpiętymi górnymi guzikami. Nieskazitelnie czystą cerę i duże piwne oczy. Wydawały się być o wiele jaśniejsze niż zwykle. Nie przypominały brązu, który bardzo dobrze zapamiętałam. Nieświadomie przygryzłam wargę ale gdy Justin przeniósł wzrok na moje usta, od razu uwolniłam je od dość mocnego ucisku. Cholera dlaczego musiał tak na mnie działać?!
-Jesteś.
-Tak jak się umawialiśmy.
-Wybrałaś trochę tłoczne miejsce.
Odruchowo odwróciłam się za siebie. Rzeczywiście ludzi było nie mało. Ale to mi odpowiadało. Czułam się pewniej chociaż tak naprawdę wcale się go nie bałam. Ani tej rozmowy. No może trochę. Ale spodziewałam się, że minie ona na dogryzaniu sobie. Jak zawsze. Gdy ze mną rozmawiał nie mogłam powstrzymać się od złośliwych komentarzy. Dość często na nie zasługiwał.
-Nie przeszkadza mi to.
Lauren podeszła z powrotem do baru i przysunęła w naszym kierunku dwie szklanki. Miałam ochotę złapać za jedną i w sekundę opróżnić całą jej zawartość. Powstrzymałam się jednak upijając za ledwie jednego łyka. Naprawdę było to mocniejsze od poprzednich drinków.
-Jeśli to moja jedyna szansa, musisz dać się namówić na coś odrobinę innego.
-Jeśli mam Cię polubić powinieneś już zacząć gadać.
Justin zaśmiał się i złapał za swoją szklankę. Przyglądałam się jak ją opróżnia a później stawia z powrotem na blacie. Wstał z krzesła a ja zmieszana otworzyłam usta. Wychodził?
-Polubisz we mnie coś więcej niż tylko gadanie. Chodź.
Wyciągnął w moim kierunku rękę a ja poczułam kłucie w żołądku. Ponaglił mnie kiwnięciem głowy a ja chwyciłam za swoją szklankę. Upiłam szybko kilka łyków i wstałam z krzesła. Czułam na sobie wzrok Lauren ale nie mogłam na nią spojrzeć, żeby się nie wycofać. Justin przyłożył swoją dłoń obok mojej i czekał czy zdecyduje się odpowiedzieć na gest. Zanim zdążyłam zadecydować splątał nasze palce i wbił się w tłum. Nie było tak łatwo się przez niego przecisnąć. Nie szliśmy do wyjścia. Justin zatrzymał się przy drewnianych drzwiach obok zaplecza i je pchnął. Wcześniej nawet nie zwróciłam na nie uwagi. Po chwili znaleźliśmy się jakby w osobnym pomieszczeniu. Jakby na jakiejś altance. Otoczonej barierką przystrojoną lampkami. Dało się tu dużo lepiej rozmawiać choć muzyka nadal była głośna.
-Wow, pięknie tu.
Lampeczki robiły nie małe wrażenie. Uwielbiałam takie miejsca. Przestałam się rozglądać, gdy zatrzymaliśmy się na środku a blondyn stanął naprzeciwko mnie.
-Tak się akurat złożyło. To nie moja sprawka, czysty przypadek. Nie ma we mnie ani cienia romantyzmu.
Spojrzałam na niego i odrobinę spoważniałam. Trochę przeraził mnie jego pozbawiony uczuć ton głosu. Był obojętny w tym co mówi. To mnie lekko rozczarowało chociaż wcale nie powinno. To w sumie do niego podobne.
-Mieliśmy porozmawiać.
Justin zignorował mnie i ponownie wyciągnął do mnie rękę. Zawahałam się.
-Możesz ze mną zatańczyć, nie gryzę. A nawet jeśli, to gwarantuje, że spodobałoby Ci się to.
Łobuzerski uśmieszek wrócił w ekspresowym tempie na jego twarz. Przybliżył się naprawdę blisko a to, że się nie wycofałam uznał za odpowiedź, którą chciał uzyskać. W jedną dłoń ujął moją i uniósł na wysokość ramienia, a drugą objął mnie w talii i przyłożył delikatnie do miejsca, gdzie sukienka nie przykrywa ciała. Dość wysoko. Poczułam jego ciepło na swojej skórze. Był wyższy prawie o głowę. Przyłożył swój policzek do mojej skroni i zaczął się poruszać. Wolno, całkowicie nie zwracając uwagi na dudniącą muzykę w barze. Uchyliłam wargi by móc dyskretnie nabrać więcej powietrza, gdy usłyszałam przy uchu jego niski głos.
-Opowiesz mi coś o sobie? Skąd decyzja przeprowadzki tutaj? Jest wiele piękniejszych miejsc na ziemi niż to małe, nudne miasteczko.
Czyli normalna wstępna rozmowa. To mi nawet pasowało. Postanowiłam bardziej się rozluźnić ale jego bliskość cały czas mnie rozpraszała. Tak samo jak jego perfumy. Musiałam wybić to sobie z głowy i skupić się na tym co mówi i na tym co ja mam odpowiedzieć.
-Rodzice rozwiedli się, gdy miałam dziewięć lat. Tata wyprowadził się z domu i zamieszkał tutaj. Mama chyba nie potrafi ułożyć sobie życia a ja nie umiałam zaakceptować jej co chwilę z innym facetem. Przestałyśmy się dogadywać i stwierdziłam, że powinnam zamieszkać z tatą. Oboje tak stwierdziliśmy.
-Długo znasz blondi? I tego chłopaka?
-Odkąd tata tu zamieszkał. Spędzam tu każde wakacje.
Justin odsunął się nagle ode mnie i niespodziewanie mnie okręcił. Uśmiechnął się i znów byłam w jego ramionach. Miałam wrażenie, że jego uścisk był mocniejszy. Patrzył na mnie z góry i poruszał się znacznie pewniej. Był dobrym tancerzem.
-Masz kogoś?
Uniosłam brwi i po cichu się zaśmiałam. Justin jednak wciąż mi się przyglądał, nie rozumiał co oznacza moja reakcja.
-Nie pozwoliłabym Ci na taką bliskość, gdyby tak było.
Uśmiechnął się szeroko i znów wrócił policzkiem do mojej skroni. Przycisnął mnie lekko do swojego torsu a ja poczułam, że ciężej mi się oddycha.
-Wiec będę bezpośredni i przejdę do sedna, bo szczerze nie mam ochoty na to całe przepytywanie Cię. Tobie też oszczędzę zakłopotania.
Przełknęłam ślinę a Justin znów na mnie spojrzał. Chciał mi oszczędzić zakłopotania ale bawiła go moja mina.
-Więc?.. O co chodzi?
Zmarszczył brwi i zrobił dziwną minę.
-Ehmm.. Czy Ty i Tayler..?
Przyłapałam się na tym, że zrobiłam identyczną minę i już wiedziałam co oznacza. Zaczęłam się śmiać.
-Dlaczego pytasz mnie o Taylera?
-Hm.. A więc, słyszałaś może o Ruth?
Dziewczyna Taylera. Pokiwałam głową.
-Prosta historia. Dwoje facetów. Między których zresztą wepchnęłaś się podczas drobnej bójki na meczu, co swoją drogą nie było zbyt rozsądne. Krótko mówiąc ta niewiasta, o której wspominałem przed chwilą zostawiła tego pierwszego faceta dla tego drugiego. Taylera. Mattowi nie bardzo się to spodobało ale Twoja obecność obudziła w nim nadzieję. Na odzyskanie Ruth. Niestety będę musiał go rozczarować.
-Taylor odbił Mattowi Ruth?
Justin pokiwał twierdząco głową. To wiele by wyjaśniało. Już rozumiałam skąd ta nienawiść miedzy nimi chociażby na boisku. Zrozumiałam też dlaczego tu jestem i z nim tańczę. Zatrzymałam się w miejscu i odsunęłam od Justina.
-Więc rozumiem już po co ta cała szopka. Jeśli dowiedziałeś się już wszystkiego możesz iść.
-Źle mnie zrozumiałaś, Kochanie.
Justin zmarszczył brwi a ja spuściłam wzrok. Do tej pory jeszcze mnie tak nie nazwał.  Miałam wrażenie, że trudniej nabrać mi powietrza.
-Chciałem się tego od Ciebie dowiedzieć i prędzej czy później bym to zrobił. W taki czy inny sposób. Dzisiejszy wieczór był po prostu okazją, więc z niej skorzystałem. Matt jest moim przyjacielem więc chyba rozumiesz, że to dla niego robię. Tak samo jak Twoja przyjaciółka chciałaby najlepiej dla Ciebie. Postanowiłaś się jej jednak sprzeciwić i jej nie posłuchałaś. Ostrzegała Cię przede mną, prawda? Mimo to jesteś tutaj a piosenka się jeszcze nie skończyła. Tańcz.
Przybliżył się i mnie objął.
-Tayler jest moim bratem.
Spoważniał. Wpatrywał się we mnie tak jeszcze przez kilka długich sekund ale półuśmiech wkradł mu się w końcu na usta. Sprawiał wrażenie, jakby próbował zapomnieć całkowicie o tym temacie. Znów zaczęliśmy się poruszać.
-W takim razie Matt będzie niestety rozczarowany. Pięknie dziś wyglądasz.
Podniosłam na niego wzrok a Justin się uśmiechnął. Czułam, że moje policzki robią się coraz bardziej gorące. Nagła zmiana tematu.
-Dziękuję.
Odwzajemniłam uśmiech a dłoń Justina nagle osunęła się niebezpiecznie nisko. Tuż nad moim tyłkiem. Gładził kciukiem materiał sukienki. Igrał z ogniem ale dobrze wiedziałam, że nie zamierza posunąć się dalej. Sprawdzał mnie. Ale postanowiłam nie dać po sobie poznać,  że mnie to ruszyło. Dopóki nie posunie się o krok za daleko byłam w grze.
-Jestem ciekawy dlaczego nie posłuchałaś przyjaciółki.
-To źle, że postanowiłam dać Ci szansę?
-Obawiam się, że miała rację. Nie znasz mnie.
-Dlatego tu jestem.
-Nie wiesz co mówisz. Nie powiedziałbym, że postąpiłaś rozsądnie.
Pomyślałam, że będzie mnie teraz próbował do siebie zniechęcić ale zaskoczył mnie, gdy przechylił mnie do tyłu i gdy zamknęłam oczy poczułam przy szyi jego oddech. Zaczęło wirować mi w głowie i wiedziałam, że to przez alkohol. Uniosłam powieki a Justin cały czas trzymając się ode mnie na centymetry wyprostował się, ciągnąc mnie ze sobą. Przytrzymał mnie mocniej, gdy próbowałam złapać równowagę. Chwycił  za obie moje dłonie i założył je sobie za szyję, szeroko się przy tym uśmiechając.
-O jeden drink za dużo?
-O jeden obrót za dużo.
Zaśmiał się a ja razem z nim. Między nami trochę się rozluźniło. Objęłam pewniej jego szyję a Justin objął mnie dłońmi w pasie. Przeskanował wzrokiem całą moją twarz i zatrzymał się na ustach. Wrócił jednak wzrokiem na moje oczy i pokiwał głową jakby sam do siebie. Uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Twój przyjaciel często Cię obserwuje. Zawsze jest w pobliżu. Ma Cię nieustannie w zasięgu wzroku.
-Joey jest dla mnie tylko przyjacielem.
-A Ty dla niego?
Podniosłam wzrok a Justin wzruszył ramionami. I przypomniała mi się nasza ostatnia niezręczna dla mnie rozmowa. To było pokręcone i dziwne.
-Mam nadzieję.
Nie chciałam teraz o nim rozmawiać. Chciałam zmienić temat.
-Ta dziewczyna, po którą przyszedłeś do baru, to Twoja siostra?
-Tak.
-Mieszka z Tobą?
Pokiwał twierdząco głową. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-A rodzice?
-Hailey jest zbuntowana, uciekła od matki. Za kilka dni jej przejdzie i wróci do domu. Słuchaj. Bawię się świetnie ale.. mówiłem na poważnie na temat tego, że powinnaś posłuchać blondi.
Justin zatrzymał się nagle a ja nie wiedząc co zrobić z rękoma, skrzyżowałam je na piersi. Nie wiedziałam skąd ta nagła zmiana tematu i humoru.
-Nie jestem porządnym facetem i nie powinnaś się ze mną widywać. I nie tylko ja jestem tego zdania. Myślę, że Twój ojciec nie byłby z tego zadowolony. Jak i cała reszta. Tak będzie lepiej.
Otworzyłam usta ale zaraz z powrotem je zamknęłam. Nie powiedziałabym w tej chwili niczego mądrego. Nie pokiwałam nawet głową ani nie spuściłam wzroku z jego twarzy.
-Więcej nie powinniśmy się spotkać.
Przejechał kciukiem po moim policzku a ja potwierdziłam kiwnięciem głowy. Wpatrywaliśmy się w siebie tak jeszcze przez chwilę, aż się nie odezwał.
-Odwieźć Cię? Zamówię taksówkę.
Spojrzał ponad moje ramię bez żadnego wyrazu twarzy. Trudno było cokolwiek wyczytać z jego miny. Odwróciłam się, by spojrzeć komu lub czemu się przygląda i zrobiło mi się sucho w gardle, gdy zobaczyłam Joey’a. Co on tu do cholery robił? I już wiedziałam dlaczego Justin znów o nim wspomniał chwilę temu. Joey musiał stać tam od tego czasu i się nam przyglądać. Odwróciłam się do Justina.
-Poradzę sobie.
Wyprostował się i chyba nie do końca zadowolony pokiwał głową. Za każdym razem próbował wzbudzić w Joey’u zazdrość. Jakie to męskie.. i denerwujące. Spuściłam wzrok i odwróciłam się, wychodząc z altanki. Wyminęłam Joey’a i poszłam do baru. Potrzebowałam kolejnego drinka.

***

Justin
Siedziałem przy barze, w którym umówiłem się z Mattem i popijałem kolejne piwo. Nie miałem ochoty wracać do domu. Tak naprawdę nie miałem humoru i chciałem się jedynie napić z przyjacielem. Spojrzałem w bok, gdy właśnie zasapany usiadł obok mnie.
-Piwo, proszę.
Wziąłem kolejnego łyka i odstawiłem butelkę. Szumiało mi już nieźle w głowie.
-Stary, założyłeś koszulę?
Spojrzałem na siebie a później na Matta. Był zdziwiony a jego mina bezcenna. Zaśmiałem się pod nosem.
-Musiałem. Nie masz pojęcia jak pięknie wyglądała Ronnie.
-Co Ty? Jesteś już nawalony? Jak poszło? Doszło miedzy Wami do czegoś?
Sięgnąłem z powrotem po butelkę i porządnie się zaciągnąłem. Nie miałem ochoty nawet o tym myśleć ale wiedziałem, że nie da mi spokoju. Poza tym musiałem powiedzieć wszystko na głos i komuś się wygadać. Matthew był jedyną taką osobą. Powoli zaczynało mi się dwoić przed oczami
-Było miło. Nawet bardzo. Ale powiedziałem jej, że to nasze ostatnie spotkanie. Nie powinna się ze mną widywać.
-Chcesz powiedzieć, że ją sobie odpuszczasz? Byłem pewien, że wylądujesz z nią w łóżku. Janet chyba zaczyna sobie za dużo obiecywać. Spławiłbyś ją. No a Ronnie jest naprawdę niezła.
Uśmiechnął się pod nosem a ja zastanawiałem się, czy w ogóle zrozumie.
-Nie jest taka jak Janet. Jest inna. Całkowicie inna. Jest niewinna, delikatna i romantyczna. Potrzebuje uwagi, ciepła, zainteresowania i bezpieczeństwa. I tych wszystkich innych gówien, które robi się w prawdziwym związku. Nie powiedziałbym, że jestem odpowiedzialny. Ty też nie zaprzeczysz. Ona nie jest dla mnie. To nie moja bajka. Nie jestem takim facetem. Potrafiłbym ją jedynie zranić i prawdopodobnie wcale się tym nie przejąć. Odpuszczam ją sobie. Pasuje mi moje życie.
-Od kiedy obchodzi Cię co czuje laska? Szedłeś z poprzednimi do łózka i nie interesowały Cię ich uczucia. Rano się zmywasz i nigdy nie oddzwaniasz. Dlaczego miałbyś się przejmować akurat tą?
-Nie wiem.
Powiedziałem szczerze i wyzerowałem butelkę. Barmanka postawiła na blacie kolejną, usilnie się przy tym szczerząc. Spojrzałem na Matta, kompletnie ją olewając. Nie miałem ochoty na gierki.
-Dowiedziałeś się chociaż kim jest dla niej Tayler? Mam jeszcze szanse u Ruth?
-To tylko i wyłącznie jej brat.
-Brat?
Powiedział zrezygnowany i zawiedziony.
-W takim razie mogłeś się za nią brać. Jest wolna i tylko ja miałbym powód do użalania się nad sobą przy butelce piwa. Jesteś idiotą.
Tayler raczej nie zareagowałby na to radością. Pociągnąłem łyk piwa i przygryzłem wargę, gdy przypomniał mi się zapach jej ciała. To rozproszyło moje myśli.
-Nie masz pojęcia jak bardzo musiałem powstrzymać się, żeby nie dotknąć ustami jej szyi. Przejechać po niej językiem i sprawdzić jak na mnie reaguje. Jak rozpraszająca była ta sukienka i jej przylegające do mojej koszuli ciało.
Matthew zaśmiał się a ja nie pewnie na niego spojrzałem. Chyba naprawdę za dużo wypiłem bo nie spodziewałem się, że wypowiem to na głos.
-Jeszcze chyba nie słyszałem od Ciebie głupszego pierdolenia. Najebałeś się kilkoma browarami?
-Jej ojciec jest szeryfem. Dostałbym po mordzie jeśli bym ją tknął.
Spoważniał i chyba do niego to dotarło. I do mnie.. Odsunąłem butelkę.
-Kurwa.. Dostałbyś porządny wpierdol. Relacje z Taylerem pewnie do końca by Ci się pokomplikowały a jest nam jeszcze potrzebny..
Słowa Matta już nie bardzo do mnie docierały.
-To nie kobieta dla mnie. Pod tymi wszystkimi względami. Odpuszczam sobie laskę. Zanim wpadnę w bagno.
Wstałem z krzesła i skwasiłem się, gdy poczułem jak cholernie mocno kręci mi się w głowie.
-Zamówię taksówkę.
Marzyłem jedynie o tym aby położyć się do łóżka i zasnąć. Sam.


________________________________

SŁONECZKA PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ NIESTETY Z GORĄCZKĄ I NAPRAWDĘ NIE MIAŁAM SIŁY GO JUŻ POPRAWIAĆ, WIĘC JEŚLI POJAWIŁY SIĘ JAKIE BŁĘDY TO ZA NIE PRZEPRASZAM. MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBAŁ I ZOSTAWICIE PO SOBIE JAKIŚ KOMENTARZYK. :) MIŁEGO WIECZORKU <3

3 komentarze:

  1. O ja, ten rozdział był zawalisty! Boże Klaudia, proszę napisz jak najszybciej kolejny -najlepiej dwa od razu. Ja nie wytrzymam do kolejnej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps Jak byś nie wiedziała, To ja od FaniElizabethGillies - (/D )

      Usuń
    2. Tak, wiem wiem, Słoneczko moje <3 i dziękuję bardzo *.*

      Usuń