Chloe
Siedziałam przy barze i
sącząc sok ananasowy z wódką wysłuchiwałam niezadowolonej Lauren. Wycierała
szklanki i prawiła mi przy tym kazania. Sama nie wiedziałam czy umawiając się z
Justinem postępuje słusznie ale chciałam się przekonać. Próbowałam go do siebie
zniechęcać ale to najwyraźniej na niego nie działało. Poza tym nie chciałam się
opierać tylko i wyłącznie na niechęci przyjaciółki do niego. Wiedziałam, że jej
zachowanie wynika z troski o mnie ale coś mnie do niego mimo wszystko ciągnęło.
Kręcił mnie, chociaż był draniem..
-Gdyby Joey wiedział, że
wybierasz się z nim na randkę, od razu wybiłby Ci go z głowy.
Podniosłam wzrok z nad
szklanki zaskoczona słowami Laurem. Och, naprawdę jej się to nie podobało.
-Lauren, to nie jest randka.
Jeśli z nim nie porozmawiam nie będę wiedziała o co mu tak naprawdę chodzi. Jeśli
jest taki za jakiego go uważasz będę miała pewność. I co ma do tego Joey?
Ta rozmowa trochę mnie
irytowała.
-Ta sukienka ma na metce
wypisane drukowanymi literami ‘WEŹ MNIE NA RANDKĘ’. A Joey? Joey na pewno by
mnie poparł. To nie jest facet dla Ciebie. Bawi się dziewczynami i nie będziesz
wyjątkiem.
Wzięłam głęboki oddech i
wsadziłam w usta słomkę, by mieć chwilę do namysłu. Po części miała rację, nie
chciałam być kolejną panienką na jego pewnie nie krótkiej liście.
-Okej, postawie sprawę
jasno.
-Co to znaczy?
-Jeśli będzie trzeba, zakończę
to. Zadowolona?
Lauren uśmiechnęła się pod
nosem a ja przekręciłam oczami. Wiedziałam, że chce dla mnie dobrze i nie
pozwoliłaby, aby ktoś mnie skrzywdził. Była po prostu opiekuńcza a jej
przeczucia jakoś zawsze się sprawdzały..
-Skończyłaś już?
Podsunęłam jej szklankę i
pokiwałam twierdząco głową. Miałam za sobą dwa drinki, które miałam nadzieję
pomogą mi w spotkaniu.
-Zrobię Ci coś mocniejszego.
Przyda Ci się.
-Dwa razy, proszę.
Odwróciłam głowę i ujrzałam
siadającego na krześle obok mnie blondyna. Lauren burknęła coś pod nosem i
lekko się uśmiechnęła udając uprzejmą. Gdy nie było nas już w zasięgu jej
słuchu Justin odwrócił się bokiem i oparł łokciem o blat. Przyglądał mi się.
Założyłam kosmyk włosów za ucho i w końcu na niego spojrzałam. Uśmiechał się
pod nosem, przymrużając oczy. Miał na sobie czarną koszulę z kilkoma odpiętymi
górnymi guzikami. Nieskazitelnie czystą cerę i duże piwne oczy. Wydawały się
być o wiele jaśniejsze niż zwykle. Nie przypominały brązu, który bardzo dobrze
zapamiętałam. Nieświadomie przygryzłam wargę ale gdy Justin przeniósł wzrok na
moje usta, od razu uwolniłam je od dość mocnego ucisku. Cholera dlaczego musiał
tak na mnie działać?!
-Jesteś.
-Tak jak się umawialiśmy.
-Wybrałaś trochę tłoczne
miejsce.
Odruchowo odwróciłam się za
siebie. Rzeczywiście ludzi było nie mało. Ale to mi odpowiadało. Czułam się
pewniej chociaż tak naprawdę wcale się go nie bałam. Ani tej rozmowy. No może
trochę. Ale spodziewałam się, że minie ona na dogryzaniu sobie. Jak zawsze. Gdy
ze mną rozmawiał nie mogłam powstrzymać się od złośliwych komentarzy. Dość
często na nie zasługiwał.
-Nie przeszkadza mi to.
Lauren podeszła z powrotem
do baru i przysunęła w naszym kierunku dwie szklanki. Miałam ochotę złapać za
jedną i w sekundę opróżnić całą jej zawartość. Powstrzymałam się jednak
upijając za ledwie jednego łyka. Naprawdę było to mocniejsze od poprzednich
drinków.
-Jeśli to moja jedyna
szansa, musisz dać się namówić na coś odrobinę innego.
-Jeśli mam Cię polubić
powinieneś już zacząć gadać.
Justin zaśmiał się i złapał
za swoją szklankę. Przyglądałam się jak ją opróżnia a później stawia z powrotem
na blacie. Wstał z krzesła a ja zmieszana otworzyłam usta. Wychodził?
-Polubisz we mnie coś więcej
niż tylko gadanie. Chodź.
Wyciągnął w moim kierunku
rękę a ja poczułam kłucie w żołądku. Ponaglił mnie kiwnięciem głowy a ja
chwyciłam za swoją szklankę. Upiłam szybko kilka łyków i wstałam z krzesła.
Czułam na sobie wzrok Lauren ale nie mogłam na nią spojrzeć, żeby się nie
wycofać. Justin przyłożył swoją dłoń obok mojej i czekał czy zdecyduje się
odpowiedzieć na gest. Zanim zdążyłam zadecydować splątał nasze palce i wbił się
w tłum. Nie było tak łatwo się przez niego przecisnąć. Nie szliśmy do wyjścia.
Justin zatrzymał się przy drewnianych drzwiach obok zaplecza i je pchnął. Wcześniej
nawet nie zwróciłam na nie uwagi. Po chwili znaleźliśmy się jakby w osobnym
pomieszczeniu. Jakby na jakiejś altance. Otoczonej barierką przystrojoną
lampkami. Dało się tu dużo lepiej rozmawiać choć muzyka nadal była głośna.
-Wow, pięknie tu.
Lampeczki robiły nie małe
wrażenie. Uwielbiałam takie miejsca. Przestałam się rozglądać, gdy zatrzymaliśmy
się na środku a blondyn stanął naprzeciwko mnie.
-Tak się akurat złożyło. To
nie moja sprawka, czysty przypadek. Nie ma we mnie ani cienia romantyzmu.
Spojrzałam na niego i
odrobinę spoważniałam. Trochę przeraził mnie jego pozbawiony uczuć ton głosu.
Był obojętny w tym co mówi. To mnie lekko rozczarowało chociaż wcale nie
powinno. To w sumie do niego podobne.
-Mieliśmy porozmawiać.
Justin zignorował mnie i
ponownie wyciągnął do mnie rękę. Zawahałam się.
-Możesz ze mną zatańczyć,
nie gryzę. A nawet jeśli, to gwarantuje, że spodobałoby Ci się to.
Łobuzerski uśmieszek wrócił
w ekspresowym tempie na jego twarz. Przybliżył się naprawdę blisko a to, że się
nie wycofałam uznał za odpowiedź, którą chciał uzyskać. W jedną dłoń ujął moją
i uniósł na wysokość ramienia, a drugą objął mnie w talii i przyłożył
delikatnie do miejsca, gdzie sukienka nie przykrywa ciała. Dość wysoko.
Poczułam jego ciepło na swojej skórze. Był wyższy prawie o głowę. Przyłożył
swój policzek do mojej skroni i zaczął się poruszać. Wolno, całkowicie nie
zwracając uwagi na dudniącą muzykę w barze. Uchyliłam wargi by móc dyskretnie
nabrać więcej powietrza, gdy usłyszałam przy uchu jego niski głos.
-Opowiesz mi coś o sobie?
Skąd decyzja przeprowadzki tutaj? Jest wiele piękniejszych miejsc na ziemi niż
to małe, nudne miasteczko.
Czyli normalna wstępna
rozmowa. To mi nawet pasowało. Postanowiłam bardziej się rozluźnić ale jego
bliskość cały czas mnie rozpraszała. Tak samo jak jego perfumy. Musiałam wybić
to sobie z głowy i skupić się na tym co mówi i na tym co ja mam odpowiedzieć.
-Rodzice rozwiedli się, gdy
miałam dziewięć lat. Tata wyprowadził się z domu i zamieszkał tutaj. Mama chyba
nie potrafi ułożyć sobie życia a ja nie umiałam zaakceptować jej co chwilę z
innym facetem. Przestałyśmy się dogadywać i stwierdziłam, że powinnam
zamieszkać z tatą. Oboje tak stwierdziliśmy.
-Długo znasz blondi? I tego
chłopaka?
-Odkąd tata tu zamieszkał.
Spędzam tu każde wakacje.
Justin odsunął się nagle ode
mnie i niespodziewanie mnie okręcił. Uśmiechnął się i znów byłam w jego
ramionach. Miałam wrażenie, że jego uścisk był mocniejszy. Patrzył na mnie z
góry i poruszał się znacznie pewniej. Był dobrym tancerzem.
-Masz kogoś?
Uniosłam brwi i po cichu się
zaśmiałam. Justin jednak wciąż mi się przyglądał, nie rozumiał co oznacza moja
reakcja.
-Nie pozwoliłabym Ci na taką
bliskość, gdyby tak było.
Uśmiechnął się szeroko i
znów wrócił policzkiem do mojej skroni. Przycisnął mnie lekko do swojego torsu
a ja poczułam, że ciężej mi się oddycha.
-Wiec będę bezpośredni i
przejdę do sedna, bo szczerze nie mam ochoty na to całe przepytywanie Cię.
Tobie też oszczędzę zakłopotania.
Przełknęłam ślinę a Justin
znów na mnie spojrzał. Chciał mi oszczędzić zakłopotania ale bawiła go moja
mina.
-Więc?.. O co chodzi?
Zmarszczył brwi i zrobił
dziwną minę.
-Ehmm.. Czy Ty i Tayler..?
Przyłapałam się na tym, że
zrobiłam identyczną minę i już wiedziałam co oznacza. Zaczęłam się śmiać.
-Dlaczego pytasz mnie o
Taylera?
-Hm.. A więc, słyszałaś może
o Ruth?
Dziewczyna Taylera.
Pokiwałam głową.
-Prosta historia. Dwoje
facetów. Między których zresztą wepchnęłaś się podczas drobnej bójki na meczu,
co swoją drogą nie było zbyt rozsądne. Krótko mówiąc ta niewiasta, o której
wspominałem przed chwilą zostawiła tego pierwszego faceta dla tego drugiego.
Taylera. Mattowi nie bardzo się to spodobało ale Twoja obecność obudziła w nim
nadzieję. Na odzyskanie Ruth. Niestety będę musiał go rozczarować.
-Taylor odbił Mattowi Ruth?
Justin pokiwał twierdząco
głową. To wiele by wyjaśniało. Już rozumiałam skąd ta nienawiść miedzy nimi
chociażby na boisku. Zrozumiałam też dlaczego tu jestem i z nim tańczę.
Zatrzymałam się w miejscu i odsunęłam od Justina.
-Więc rozumiem już po co ta
cała szopka. Jeśli dowiedziałeś się już wszystkiego możesz iść.
-Źle mnie zrozumiałaś,
Kochanie.
Justin zmarszczył brwi a ja
spuściłam wzrok. Do tej pory jeszcze mnie tak nie nazwał. Miałam wrażenie, że trudniej nabrać mi
powietrza.
-Chciałem się tego od Ciebie
dowiedzieć i prędzej czy później bym to zrobił. W taki czy inny sposób.
Dzisiejszy wieczór był po prostu okazją, więc z niej skorzystałem. Matt jest
moim przyjacielem więc chyba rozumiesz, że to dla niego robię. Tak samo jak
Twoja przyjaciółka chciałaby najlepiej dla Ciebie. Postanowiłaś się jej jednak
sprzeciwić i jej nie posłuchałaś. Ostrzegała Cię przede mną, prawda? Mimo to
jesteś tutaj a piosenka się jeszcze nie skończyła. Tańcz.
Przybliżył się i mnie objął.
-Tayler jest moim bratem.
Spoważniał. Wpatrywał się we
mnie tak jeszcze przez kilka długich sekund ale półuśmiech wkradł mu się w
końcu na usta. Sprawiał wrażenie, jakby próbował zapomnieć całkowicie o tym
temacie. Znów zaczęliśmy się poruszać.
-W takim razie Matt będzie
niestety rozczarowany. Pięknie dziś wyglądasz.
Podniosłam na niego wzrok a
Justin się uśmiechnął. Czułam, że moje policzki robią się coraz bardziej
gorące. Nagła zmiana tematu.
-Dziękuję.
Odwzajemniłam uśmiech a dłoń
Justina nagle osunęła się niebezpiecznie nisko. Tuż nad moim tyłkiem. Gładził
kciukiem materiał sukienki. Igrał z ogniem ale dobrze wiedziałam, że nie
zamierza posunąć się dalej. Sprawdzał mnie. Ale postanowiłam nie dać po sobie poznać,
że mnie to ruszyło. Dopóki nie posunie
się o krok za daleko byłam w grze.
-Jestem ciekawy dlaczego nie
posłuchałaś przyjaciółki.
-To źle, że postanowiłam dać
Ci szansę?
-Obawiam się, że miała
rację. Nie znasz mnie.
-Dlatego tu jestem.
-Nie wiesz co mówisz. Nie
powiedziałbym, że postąpiłaś rozsądnie.
Pomyślałam, że będzie mnie
teraz próbował do siebie zniechęcić ale zaskoczył mnie, gdy przechylił mnie do
tyłu i gdy zamknęłam oczy poczułam przy szyi jego oddech. Zaczęło wirować mi w
głowie i wiedziałam, że to przez alkohol. Uniosłam powieki a Justin cały czas
trzymając się ode mnie na centymetry wyprostował się, ciągnąc mnie ze sobą. Przytrzymał
mnie mocniej, gdy próbowałam złapać równowagę. Chwycił za obie moje dłonie i założył je sobie za
szyję, szeroko się przy tym uśmiechając.
-O jeden drink za dużo?
-O jeden obrót za dużo.
Zaśmiał się a ja razem z
nim. Między nami trochę się rozluźniło. Objęłam pewniej jego szyję a Justin
objął mnie dłońmi w pasie. Przeskanował wzrokiem całą moją twarz i zatrzymał
się na ustach. Wrócił jednak wzrokiem na moje oczy i pokiwał głową jakby sam do
siebie. Uśmieszek nie schodził mu z twarzy.
-Twój przyjaciel często Cię
obserwuje. Zawsze jest w pobliżu. Ma Cię nieustannie w zasięgu wzroku.
-Joey jest dla mnie tylko
przyjacielem.
-A Ty dla niego?
Podniosłam wzrok a Justin
wzruszył ramionami. I przypomniała mi się nasza ostatnia niezręczna dla mnie
rozmowa. To było pokręcone i dziwne.
-Mam nadzieję.
Nie chciałam teraz o nim
rozmawiać. Chciałam zmienić temat.
-Ta dziewczyna, po którą
przyszedłeś do baru, to Twoja siostra?
-Tak.
-Mieszka z Tobą?
Pokiwał twierdząco głową.
Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
-A rodzice?
-Hailey jest zbuntowana,
uciekła od matki. Za kilka dni jej przejdzie i wróci do domu. Słuchaj. Bawię
się świetnie ale.. mówiłem na poważnie na temat tego, że powinnaś posłuchać
blondi.
Justin zatrzymał się nagle a
ja nie wiedząc co zrobić z rękoma, skrzyżowałam je na piersi. Nie wiedziałam
skąd ta nagła zmiana tematu i humoru.
-Nie jestem porządnym
facetem i nie powinnaś się ze mną widywać. I nie tylko ja jestem tego zdania.
Myślę, że Twój ojciec nie byłby z tego zadowolony. Jak i cała reszta. Tak
będzie lepiej.
Otworzyłam usta ale zaraz z
powrotem je zamknęłam. Nie powiedziałabym w tej chwili niczego mądrego. Nie
pokiwałam nawet głową ani nie spuściłam wzroku z jego twarzy.
-Więcej nie powinniśmy się
spotkać.
Przejechał kciukiem po moim
policzku a ja potwierdziłam kiwnięciem głowy. Wpatrywaliśmy się w siebie tak
jeszcze przez chwilę, aż się nie odezwał.
-Odwieźć Cię? Zamówię
taksówkę.
Spojrzał ponad moje ramię
bez żadnego wyrazu twarzy. Trudno było cokolwiek wyczytać z jego miny.
Odwróciłam się, by spojrzeć komu lub czemu się przygląda i zrobiło mi się sucho
w gardle, gdy zobaczyłam Joey’a. Co on tu do cholery robił? I już wiedziałam
dlaczego Justin znów o nim wspomniał chwilę temu. Joey musiał stać tam od tego
czasu i się nam przyglądać. Odwróciłam się do Justina.
-Poradzę sobie.
Wyprostował się i chyba nie
do końca zadowolony pokiwał głową. Za każdym razem próbował wzbudzić w Joey’u
zazdrość. Jakie to męskie.. i denerwujące. Spuściłam wzrok i odwróciłam się,
wychodząc z altanki. Wyminęłam Joey’a i poszłam do baru. Potrzebowałam kolejnego
drinka.
***
Justin
Siedziałem przy barze, w
którym umówiłem się z Mattem i popijałem kolejne piwo. Nie miałem ochoty wracać
do domu. Tak naprawdę nie miałem humoru i chciałem się jedynie napić z
przyjacielem. Spojrzałem w bok, gdy właśnie zasapany usiadł obok mnie.
-Piwo, proszę.
Wziąłem kolejnego łyka i
odstawiłem butelkę. Szumiało mi już nieźle w głowie.
-Stary, założyłeś koszulę?
Spojrzałem na siebie a
później na Matta. Był zdziwiony a jego mina bezcenna. Zaśmiałem się pod nosem.
-Musiałem. Nie masz pojęcia
jak pięknie wyglądała Ronnie.
-Co Ty? Jesteś już nawalony?
Jak poszło? Doszło miedzy Wami do czegoś?
Sięgnąłem z powrotem po
butelkę i porządnie się zaciągnąłem. Nie miałem ochoty nawet o tym myśleć ale
wiedziałem, że nie da mi spokoju. Poza tym musiałem powiedzieć wszystko na głos
i komuś się wygadać. Matthew był jedyną taką osobą. Powoli zaczynało mi się dwoić
przed oczami
-Było miło. Nawet bardzo.
Ale powiedziałem jej, że to nasze ostatnie spotkanie. Nie powinna się ze mną
widywać.
-Chcesz powiedzieć, że ją
sobie odpuszczasz? Byłem pewien, że wylądujesz z nią w łóżku. Janet chyba
zaczyna sobie za dużo obiecywać. Spławiłbyś ją. No a Ronnie jest naprawdę niezła.
Uśmiechnął się pod nosem a
ja zastanawiałem się, czy w ogóle zrozumie.
-Nie jest taka jak Janet.
Jest inna. Całkowicie inna. Jest niewinna, delikatna i romantyczna. Potrzebuje
uwagi, ciepła, zainteresowania i bezpieczeństwa. I tych wszystkich innych
gówien, które robi się w prawdziwym związku. Nie powiedziałbym, że jestem
odpowiedzialny. Ty też nie zaprzeczysz. Ona nie jest dla mnie. To nie moja
bajka. Nie jestem takim facetem. Potrafiłbym ją jedynie zranić i prawdopodobnie
wcale się tym nie przejąć. Odpuszczam ją sobie. Pasuje mi moje życie.
-Od kiedy obchodzi Cię co
czuje laska? Szedłeś z poprzednimi do łózka i nie interesowały Cię ich uczucia.
Rano się zmywasz i nigdy nie oddzwaniasz. Dlaczego miałbyś się przejmować
akurat tą?
-Nie wiem.
Powiedziałem szczerze i
wyzerowałem butelkę. Barmanka postawiła na blacie kolejną, usilnie się przy tym
szczerząc. Spojrzałem na Matta, kompletnie ją olewając. Nie miałem ochoty na
gierki.
-Dowiedziałeś się chociaż
kim jest dla niej Tayler? Mam jeszcze szanse u Ruth?
-To tylko i wyłącznie jej
brat.
-Brat?
Powiedział zrezygnowany i
zawiedziony.
-W takim razie mogłeś się za
nią brać. Jest wolna i tylko ja miałbym powód do użalania się nad sobą przy
butelce piwa. Jesteś idiotą.
Tayler raczej nie
zareagowałby na to radością. Pociągnąłem łyk piwa i przygryzłem wargę, gdy
przypomniał mi się zapach jej ciała. To rozproszyło moje myśli.
-Nie masz pojęcia jak bardzo
musiałem powstrzymać się, żeby nie dotknąć ustami jej szyi. Przejechać po niej
językiem i sprawdzić jak na mnie reaguje. Jak rozpraszająca była ta sukienka i
jej przylegające do mojej koszuli ciało.
Matthew zaśmiał się a ja nie
pewnie na niego spojrzałem. Chyba naprawdę za dużo wypiłem bo nie spodziewałem się,
że wypowiem to na głos.
-Jeszcze chyba nie słyszałem
od Ciebie głupszego pierdolenia. Najebałeś się kilkoma browarami?
-Jej ojciec jest szeryfem.
Dostałbym po mordzie jeśli bym ją tknął.
Spoważniał i chyba do niego
to dotarło. I do mnie.. Odsunąłem butelkę.
-Kurwa.. Dostałbyś porządny
wpierdol. Relacje z Taylerem pewnie do końca by Ci się pokomplikowały a jest
nam jeszcze potrzebny..
Słowa Matta już nie bardzo
do mnie docierały.
-To nie kobieta dla mnie.
Pod tymi wszystkimi względami. Odpuszczam sobie laskę. Zanim wpadnę w bagno.
Wstałem z krzesła i
skwasiłem się, gdy poczułem jak cholernie mocno kręci mi się w głowie.
-Zamówię taksówkę.
Marzyłem jedynie o tym aby
położyć się do łóżka i zasnąć. Sam.
________________________________
SŁONECZKA PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ NIESTETY Z GORĄCZKĄ I NAPRAWDĘ NIE MIAŁAM SIŁY GO JUŻ POPRAWIAĆ, WIĘC JEŚLI POJAWIŁY SIĘ JAKIE BŁĘDY TO ZA NIE PRZEPRASZAM. MAM NADZIEJĘ, ŻE ROZDZIAŁ SIĘ PODOBAŁ I ZOSTAWICIE PO SOBIE JAKIŚ KOMENTARZYK. :) MIŁEGO WIECZORKU <3
O ja, ten rozdział był zawalisty! Boże Klaudia, proszę napisz jak najszybciej kolejny -najlepiej dwa od razu. Ja nie wytrzymam do kolejnej niedzieli!
OdpowiedzUsuńPs Jak byś nie wiedziała, To ja od FaniElizabethGillies - (/D )
UsuńTak, wiem wiem, Słoneczko moje <3 i dziękuję bardzo *.*
Usuń