Wydawało mi się, że jestem w
najpiękniejszym miejscu na ziemi. Wokół rozciągały się same łąki i lasy i tak
pięknie pachniało. Tata z panią Martin jechali przed nami, całkowicie zajęci
rozmową. Czułam się cudownie siedząc na koniu. Obawiałam się, że nie będę
potrafiła z niego zejść i zając się czymś innym. Poczułam się, jakbym znów
miała osiem lat. Spojrzałam na Taylera, gdy znalazł się nagle obok mnie.
Zostaliśmy w tyle. Po minie brata spodziewałam się, że czeka nas rozmowa. Ale
byłam tym wszystkim zmęczona. Musiałam się wygadać.
-Jesteśmy na totalnym
pustkowiu, robisz to co kochałaś od dziecka, możesz się też wygadać jeśli tak
bardzo chcesz.
Spojrzałam na Taylera a on
się uśmiechnął. Miał o wiele lepszy
humor niż rano.
-No dobra. Naprawdę chcę
tego wysłuchać. Obiecuję, że mówię prawdę.
-I powstrzymasz się przed
zbędnymi i sarkastycznymi komentarzami?
Przekręciłam oczami, gdy
przypomniała mi się rozmowa z Justinem. Z nim nie dało się normalnie i poważnie
porozmawiać. Miałam nadzieje, że chociaż Tayler podejdzie do tego w taki
sposób, jaki bym chciał.
-Jestem tutaj zamiast Lauren
i Joey’a, czego trochę nie rozumiem. Ale wychodzi na to, że to chyba coś
poważniejszego więc.. żadnych sarkastycznych komentarzy.
Uśmiechnął się, wyciągając w
górę dłoń w geście obietnicy. Westchnęłam i pogłaskałam klacz po grzbiecie.
-Joey powiedział mi coś,
czego nie chciałam nigdy usłyszeć. A Lauren stała w tym wszystkim po jego
stronie, mieszając mi w głowie. Do tego poznałam faceta, który namieszał już
jeszcze bardziej niż ona i nie wiem co mam z tym zrobić bo z jednej strony nie
chcę go znać, ale z drugiej.. ciągnie mnie do niego w niewytłumaczalny sposób.
Wiem o czymś, co nie daje mi spokoju i chcę o tym porozmawiać ale wiem, że nie
powinnam się mieszać. Czuję, że w jakiś sposób jestem pomiędzy tym i nie wiem
co z tym zrobić. Mądrzej byłoby po prostu zapomnieć o czymś, co nie tyczy się
mnie samej ale chodzi o bliską mi osobę.
Nabrałam powietrza a Tayler
zaśmiał się pod nosem.
-Wow, spokojnie. To wszystko
wydarzyło się w lekko ponad tydzień? Nic z tego nie rozumiem.
-Ja też nie.
Spojrzałam w niebo i
pokręciłam głową. To wszystko działo się naprawdę szybko.
-Zacznij od Joey’a i Lauren.
Albo od tego faceta. Znam go?
Nie wiedziałam, czy to
rozsądne wspomnieć najpierw o Justinie. Z tego co już zdążyłam załapać to to,
że na pewno się znają. Ale nie wiedziałam jak bardzo.
-Poznałam go w barze, w
pierwszy dzień. Lauren od początku była przeciwna tej znajomości. Joey też.
Ciągle słyszałam, że postępuje źle. Wczoraj Joey wyznał, że się we mnie
zakochał. To dlatego tak się zachowywali przez ten cały czas… Ja tego nie
czuję, Tayler, nie wiem jak powinnam się teraz zachować i jak z nim rozmawiać.
Jest moim najlepszym przyjacielem.
Spojrzałam na Taylera a on
uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
-Ronnie, prędzej czy później
będziesz musiała z nim porozmawiać. Nikogo nie można zmusić do miłości ale nikogo
nie można także za nią winić. To przychodzi niespodziewanie, w najmniej
oczekiwanym momencie. W najmniej oczekiwany sposób. Jesteś cudowną kobietą. Joey
to po prostu czuje.
-Tak było też z Tobą? I
Ruth?
Tayler spojrzał na mnie
niepewnym wzrokiem. Czułam, że może domyślać się co mam na myśli.
-Zakochałeś się w najmniej
odpowiednim momencie. W dziewczynie, do której nie powinieneś niczego czuć. To
po prostu przyszło?
-Chyba tak.
Wahał się nad odpowiedzią.
-Więc co powinien czuć teraz
Matt?
Tayler otworzył usta ale
zaprzestał jedynie na gapieniu się we mnie z zaskoczeniem wypisanym na twarzy.
Gdy znaleźliśmy się nagle przy drewnianym ogrodzeniu oddzielającym mały lasek
od pola pełnego drobnych fioletowych kwiatów, Tayler zatrzymał się i zszedł z
konia. Zrobiłam szybko to co on i tak samo przywiązałam sznur do płotu.
-Skąd o tym wiesz? Zadajesz
się z Mattem?
Tayler przeskoczył sprawnie
i bez żadnego problemu przez ogrodzenie a ja spojrzałam na konie.
-Nie uciekną, a my nie
oddalimy się za daleko.
Brat podał mi rękę i pomógł
przedostać się na drugą stronę. Wyciągnęłam dłoń, sięgając pączków kwiatów.
-Wiesz o tym od Matta?
-Od Justina.
Tayler zatrzymał się a ja
prawie na niego wpadłam. Po jego minie stwierdziłam, że chyba nie był do końca
zadowolony. Jak cała reszta, nie byłam zdziwiona.
-Justina? Zadajesz się z
nimi? Naprawdę nie powinnaś tego robić.
-Ty też masz zamiar mnie
przed nim ostrzegać?
-Ten facet, o którym
mówiłaś…
-Tak.
Dokończyłam za niego zanim
wypowiedział imię Justina. Był naprawdę aż takim draniem, że wszyscy mnie przed
nim uprzedzali?
-To coś złego?!
-Ronnie, znam go. Wolałbym,
abyś się z nim nie spotykała.
Ruszyłam przed siebie. Chciałam
poznać całą prawdę i miałam zamiar wszystko z niego wycisnąć. Tu i teraz.
-Wyjaśnij mi dlaczego.
Dlaczego tak uważasz, dlaczego on tak uważa? Dlaczego nie mam prawa
samodzielnie zadecydować z kim będę się umawiać a z kim nie?
-Nie wiesz wszystkiego, Ronnie.
-To mnie oświeć.
Staliśmy tak w milczeniu
przez kilka chwil. Miałam nadzieję, że układa sobie wszystko w głowie i zbiera
się na to, aby mi to wytłumaczyć. Złapał mnie nagle za ramiona i spojrzał w
oczy.
-Robiłem w przeszłości złe
rzeczy, zadawałem się z nieodpowiednimi ludźmi.
-O jakich rzeczach mówisz?
-Kradzieże, napady,
porwania, narkotyki..
Złapałam gwałtownie
powietrze i poczułam jak coraz mocniej kręci mi się w głowie. Nie mogłam
uwierzyć w to co słyszę. Nie zdawałam sobie sprawy, że Tayler jest zdolny do
takich rzeczy. Podniosłam wzrok, gdy brat zaczął mówić dalej.
-Justin pomógł mi się z tego
wyplątać. Matt też miał w tym swój udział. Nie wiem jaki mają w tym wszystkim
cel, ale.. dzięki nim uwolniłem się od tych ludzi i mam wobec nich ogromny
dług. Justinowi zależy na tym, aby ich zniszczyć. To zemsta. Nie wiem za co,
ale obiecałem, że mu pomogę. Jestem teraz przeciwko tym ludziom. Razem z
Justinem i Mattem. A co do Ruth.. zachowałem się po prostu jak świnia, ale..
kocham ją.
-Nie miałam pojęcia…
-Chodzi o konkretnego
człowieka. Kieruje tym wszystkim i to na nim zależy Justinowi. Nie wiem do
czego jest się w stanie posunąć. Widzisz więc, że jest niebezpieczny. Posłuchaj
mnie i trzymaj się od Biebera z daleka.
Stałam tam jak wryta w
ziemię i nie byłam w stanie się nawet ruszyć. Miałam w tym momencie gdzieś
Justina. Bałam się o bezpieczeństwo Taylera. Naprawdę się bałam..
-Powinniśmy wracać. Tata
zacznie się zaraz niepokoić i nas szukać.
Tayler ruszył w kierunku
koni a ja jeszcze przez chwilę po prostu tam stałam.
-Tayler!
Zatrzymał się a ja do niego
podbiegłam. Drżały mi ręce.
-Tata o tym nie wie, prawda?
-Oczywiście, że nie. I nie
może się dowiedzieć.
-Pozwól mi pomóc.
-Co?
Przełknęłam ślinę i
chwyciłam Taylera za rękę. Sama nie wierzyłam, że to mówię.
-Chcę w tym uczestniczyć. W
tej akcji, czy jak to nazywacie.
-Zwariowałaś?
-Obiecuję, że tata się nie
dowie. Jeśli mi pozwolisz.
Wpatrywał się we mnie ze
złością w oczach. Nie chciałam zostawiać go z tym samego. Byłam jego siostrą i
potrzebował mnie w takich chwilach.
-Proszę.
Dodałam a Tayler pokiwał
przecząco głową.
-Nie mieszaj się w to,
Ronnie. Nie po to Ci o tym mówiłem.
-Tayler.
-Wracamy.
Odszedł, nawet się za mną
nie oglądając. W co on się do cholery wpakował.. Naprawdę miałam zamiar im w
tym pomóc. Ze względu na brata. Do czegoś musiałam się przydać.
***
Objęłam ciasno torbę z
zakupami i ruszyłam wolnym krokiem przed siebie. Odkąd dowiedziałam się od
Taylera o tym wszystkich, na niczym innym nie mogłam się skupić. Po powrocie do
domu wyszedł i zastanawiałam czy ma to związek z tą sprawą. Wyznał, że z Ruth
pokłócił się właśnie z tego powodu, więc nie mógł być u niej. Jeśli to byli
naprawdę tacy okropni ludzie to bałam się, co może stać się Taylerowi, jeśli
plan się nie uda. Co to w ogóle był za plan? Co Justin zamierzał zrobić? Za co
chciał się mścić i właściwie w jaki sposób? Miałam dreszcze na całym ciele, gdy
o tym myślałam. Zrobiło mi się nagle ciemno przed oczami a na ziemię sprowadził
mnie mężczyzna, na którego właśnie wpadłam.
-Ziemia do Ronnie. Jesteś
cała?
Blondyn kucnął by pozbierać
jabłka, które wypadły z papierowej reklamówki podczas uderzenia a ja gapiłam
się na niego i w duchu ganiłam się za to, że chyba przywołałam go do siebie
myślami. Och, to nie był najlepszy moment na spotkanie.
-Nic Ci nie jest?
-Nie. Dziękuję.
Poprawiłam torbę, gdy Justin
włożył do niej brakujące owoce. Zawsze musiał pojawiać się z najmniej
odpowiednim momencie. Jeśli taki oprócz tego w ogóle istniał.
-O czym myślałaś?
Spojrzałam na niego i
uśmiechnęłam się lekko. Musiałam coś wymyślić, nie mogłam powiedzieć, że
właściwie to o nim.
-O wszystkim i o niczym.
Uśmiechnął się szczerze ale
miałam wrażenie, że na język ciśnie mu się imię Joey’a. Wiedziałam, że o niego
zapyta, nie umiał się powstrzymać.
-Rozmawiałaś już z
przyjacielem?
-Nie. Ani z Lauren. Jak się
czujesz?
Najlepszą strategią była
zmiana tematu. Wskazałam ruchem brody na zaklejone miejsce nad okiem. Na
pierwszy rzut oka zadrapania na policzku nie było widać. Ale złapał się za to
odruchowo za brzuch. Pewnie był poobijany.
-Dobrze. Nie chciałem
wczoraj być nie miły. I nie podziękowałem.
-Możesz zrobić to teraz.
Justin zaśmiał się i szybko
znalazł się obok mnie, gdy ruszyłam wolnym krokiem w stronę domu. Miał chyba
dobry humor, bo ciągle się uśmiechał. Ale nie złośliwie. Zastanawiałam się, czy
miałam już okazję widzieć jego szczery uśmiech.
-Dziękuję.
-Proszę. Nie powinieneś iść
w drugą stronę?
Justin odwrócił się, ale nie
zatrzymał. Wrócił zaraz wzrokiem na mnie i przymrużył oczy.
-Ronnie?!
Stanęłam w miejscu jak
wryta, gdy usłyszałam wołającego moje imię Joeya.
-Cholera..
Nie miałam odwagi się
odwrócić. Nie mogłam się z nim teraz widzieć.
-Unikasz go?
Spojrzałam na Justina i
prawie, że nie zauważalnie potaknęłam głową. Byłam w sytuacji bez wyjścia. W
dodatku z Justinem.
-Nie chcę z nim rozmawiać.
Powiedziałam tak cicho, że
nie poznałam swojego głosu. Ścisnęłam mocniej reklamówkę z zakupami i już
miałam się odwrócić, gdy nagle Justin przybliżył się do mnie zdecydowanie za
blisko i założył za ucho kosmyki moich włosów.
-Pomogę.
Szepnął. Przejechał kciukiem
po moim policzku i wardze a ja otworzyłam usta, gdy poczułam, że coraz ciężej
mi się oddycha. Uniósł moją brodę i nachylił się, a nasze usta złączyły się w
delikatnym pocałunku. Poczułam jak wszystko w brzuchu mi się przewraca a serce
podchodzi do gardła.. Gdyby nie wargi Justina na moich, wyleciałoby na zewnątrz.
Justin odsunął się ode mnie na milimetry, ale tylko po to, by zaczerpnąć
powietrza i znów mnie pocałować. Zachłanniej, namiętniej, intensywniej. Pewniej.
Nie wycofywałam się. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję ale to było
zaskakująco.. przyjemne. Miałam ochotę upuścić torbę i zacieśnić palce w jego
włosach. Gdy dotarło do mnie, w jakim kierunku zmierzają moje myśli, zacisnęłam
powieki i odsunęłam się od Justina. Wpatrywałam się w jego twarz a serce biło
mi jak oszalałe. Co ja najlepszego zrobiłam.. Spojrzałam w stronę Joey’a i
jedynie otworzyłam usta, gdy zobaczyłam jak z rozczarowaniem odwraca się w
drugą stronę. Po prostu odszedł.
-Ronnie..
Spojrzałam na Justina, i
mimo miliona latających w tej chwili motyli w moim brzuchu, wiedziałam, że
postąpiłam źle, dając się pocałować. Cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
-Nie powinieneś tego robić.
-To było pod wpływem chwili,
nie..
-Więcej tego nie rób. Nigdy.
Przerwałam i w sekundę
ruszyłam przed siebie. Co to było? Co ja najlepszego zrobiłam? Całowałam się z
Justinem na oczach Joey’a. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nie zatrzymując
się, odwróciłam głowę w kierunku Justina. Stał na środku chodnika i patrzył jak
odchodzę. Mój chód prawie zamieniał się w bieg. Przygryzłam boleśnie wargę i
skręciłam w pierwszą lepszą ulicę. Oparłam się o zimną ścianę budynku i
przyłożyłam palce do ust.
-Cholera..
Jezu rozdział jak zwykle zawalisty! Czekam na kolejny! /D
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana <3
UsuńSuper!!! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuń