niedziela, 21 stycznia 2018

Rozdział 3

-Wcisnęłaś się między dwóch bijących się facetów? A on Cię uratował?
-Co? Nie uratował mnie.. Nie potrzebowałam ratunku. Mam go gdzieś. Zastanawiam się raczej dlaczego Tyler się bił z tamtym chłopakiem. Nie potrafiłam rozszyfrować o czym rozmawiają.
Leżałyśmy obie na łóżku Joey’a i gapiąc się w sufit czekałyśmy na dostawce pizzy. Byłam już naprawdę głodna, dyskretnie burczało mi w brzuchu. Joey poszedł do sklepu  po piwo, długo czekałam na taki wieczór w trójkę. Lauren podniosła się nagle z łóżka.
-Może Tyler wkurzył się za ten nokaut na boisku. Szczerze sama bym mu za to dokopała.
Zaśmiałam się i przekręciłam na brzuch. Zaczęłam rozglądać się po pokoju Joey’a i z uśmiechem na twarzy stwierdziłam, że jego pokój nie przypomina już pokoju przeciętnego, buntującego się nastolatka ale kilka prywatnych metrów prawdziwego mężczyzny. Sam też się zmienił. Z łatwością mogłabym sobie wyobrazić go razem z Tylerem na siłowni. Albo to oni się zmienili albo ja zaczęłam inaczej postrzegać mężczyzn. To drugie też by mi odpowiadało. Spojrzałam w stronę wejścia, gdy usłyszałam trzaskające na dole drzwi. Joey musiał już wrócić.
-Idziesz?
Zdążyłam wyprzedzić telefon Lauren, który w ekspresowym tempie wyciągnęła z tylnej kieszeni dżinsów.
-To mama. Zaraz zejdę.
-Ok.
Pokiwałam głową i podniosłam się z łóżka. Poprawiłam sukienkę, która podciągnęła mi się przy leżeniu do góry i zbiegłam ze schodów. Gdy stanęłam w progu kuchni, Joey spojrzał na mnie kładąc siatki z zakupami na blacie.
-W bramce spotkałem dostawce. Wyłożysz pizzę na talerze?
-Jasne.
Uśmiechnęłam się i z zadowoleniem ruszyłam do szafki z talerzami. Znałam tu każdą szafkę na pamięć.
-Kupiłem dla Ciebie babeczki z kremem waniliowym. Nadal je lubisz, prawda?
Podniosłam wzrok na Joey’a i szczerze się uśmiechnęłam. Wow, zaskoczył mnie tym. Och, naprawdę kochałam te babeczki. Najbardziej tę część, gdy pozbywałam się nadzienia ze środka.
-Tak. Oczywiście, że je lubię. Są zaklepane do końca mojego życia.
Sięgnęłam po jedną i zadomowiłam się wygodnie na jednym z barowych krzeseł. Gdy spojrzałam na Joey’a przyłapałam go na tym, że mi się przygląda. Nigdy dotąd nie było to dla mnie żadnym problemem, nawet nie zwracałam na to uwagi ale po dzisiejszych przemyśleniach na temat jego pokoju i dorosłości, poczułam się zawstydzona. Uśmiechnęłam się nerwowo i odłożyłam babeczkę, wycierając przy tym dyskretnie usta. Chwyciłam za karton z pizzą i zabrałam się za jej rozpakowywanie, co miałam zrobić zanim uszczęśliwił mnie jak dziecko słodkościami. Musiałam coś powiedzieć bo to gęste powietrze wokół nas przyprawiało mnie o dreszcze. A to o jeszcze dziwniejsze myśli. Był moim najlepszym przyjacielem i nigdy nie czułam takiego czegoś, co nie powinno mieć w ogóle miejsca.
-Mecz był naprawdę świetny. Wydaje mi się, że chyba więcej ostatnio trenowałeś. Byłeś naprawdę dobry.
Spojrzałam na niego i poczułam ulgę. Skupiony zajmował się rozdzieraniem na kawałki zawartości drugiego pudełka naszej dzisiejszej kolacji.
-W zasadzie to tak. No i się opłaciło.
Uśmiechnął się zadowolony i miał ku temu powody. Dzisiejszy wieczór miał być uczczeniem pierwszej wygranej tego sezonu. Wpadł mi do głowy Tyler i chciałam więcej o niego wypytać. Byli w tej samej drużynie, więc musieli razem trenować i spędzać ze sobą trochę czasu.
-Nie wiedziałam, że Tyler interesuje się rugby. Nigdy nic na ten temat nie wspominał.
-To był jego pierwszy mecz. Decyzja była raczej spontaniczna.
-A ten chłopak.. ten, z którym rywalizował na boisku, znasz go?
Gdy zapytałam, na myśl przyszło mi, że to nie grzeczne mieszać się w prywatne sprawy brata, ale.. byłam pewna, że z tatą takimi się nie dzieli. Chciałam z nim pogadać, chociaż musiałam się liczyć z tym, że nie zechce mojej pomocy.
-Matthew, tak.. nie za bardzo się lubią. Ale wiesz, to takie małe sprzeczki. Jak u facetów. Nie musisz się o niego martwić.
-A Ty go lubisz?
-Nic do niego nie mam.
Uśmiechnęłam się ale uśmiech ten zszedł mi z twarzy równie szybko jak się pojawił, gdy Joey nagle spoważniał.
-Znasz się z Bieberem?
-Z kim?
-Justin. Rozmawiałaś z nim przy budce z lemoniadą. Znacie się?
Poczułam ukłucie w brzuchu i poprawiłam się na krzesełku. Dlaczego ciągle ktoś mnie o niego wypytywał albo mówił o nim, gdy ja tymczasem wcale go nie znałam i nie chciałam o nim rozmawiać. I dlaczego Joey pytał o niego z taką powagą w głosie i na twarzy?
-Nie. Tak naprawdę to się nie znamy. Natknęliśmy się na siebie wczoraj w barze i.. po prostu podszedł się przywitać.
Chciałam oszczędzić historyjki jak wylałam na niego piwo.. domyślałam się, że konsekwencje tego czynu długo będą za mną chodzić.
-Widziałem jak się do Ciebie uśmiechał.
Przełknęłam ślinę, gdy zdałam sobie sprawę, że blondyn zrobił to właśnie dlatego, bo wiedział, że Joey to widzi. To była dość niezręczna rozmowa. I trochę jej nie rozumiałam. Nie musiał mnie o niego wypytywać.. a czułam się jak na przesłuchaniu.
-Chyba powiedziałam coś co go rozśmieszyło.
Spojrzałam na Lauren, która właśnie zjawiła się obok nas, opierając się o blat. Była radosna i gotowa do zabawy. Sięgnęła po butelkę z piwem i sprytnie otworzyła ją widelcem. Byłam pod wrażeniem.
-Powiedziałam mamie, że nocujemy u Joey’a. Możemy śmiało zacząć zabawę. Joey, masz jakąś muzykę?
-Zaraz coś puszczę.
Wytarł dłonie w ściereczkę i wyszedł do salonu zostawiając nas same. Nachyliłam się do Lauren i zaczęłam cicho mówić.
-Jesteś pewna, że chcemy zostać u Joey’a na noc?
Lauren spojrzała na mnie jakby nie rozumiała tego co mówię. Pomysł jak najbardziej się jej podobał.
-Jasne, że tak. Przecież zawsze tak robimy, od kiedy tylko pamiętam. No i na legalu możesz pić.
Pokiwałam głową ale nie byłam do końca przekonana. Zawsze byliśmy dziećmi i to wydawało mi się na maxa naturalne, ale teraz.. czułam się lekko zmieszana na myśl, że mam spać w łóżku Joey’a. Wydawało mi się, że jego stosunek do mnie w jakiś sposób się zmienił. Rozmowa z przed chwili wydawała mi się trochę niezręczna.
-Ronnie, przecież robiliśmy tak w każdy weekend wakacji. Pamiętasz? Twój tata zawsze nas podrzucał a moja mama na następny dzień nas odbierała. Chyba tylko to się zmieniło. Lub jeszcze twoje nastawienie.. coś nie tak?
-Nie. Jasne, że nie. Nie mogłam się tego doczekać.
Chciałam brzmieć jak najbardziej przekonująco i chyba mi się to udało. Może miała racje i nie potrzebnie za dużo wszystko analizowałam.
-Mam ochotę na lody.
-Niestety, chyba nic nie mam.
Do kuchni wszedł Joey a ja poczułam, że potrzebuje chwili na świeżym powietrzu. To był idealny moment.
-Wiecie co? Ja też chętnie zjadłabym lody. Pójdę po nie.
-Iść z Tobą?
-Nie, nie trzeba. To przecież kawałek.
Odpowiedziałam szybko przyjaciółce i wstałam z krzesła. Złapałam za torebkę w przedpokoju i wyszłam na zewnątrz. Było tak przyjemnie ciepło.

***

Justin
Byłem wściekły, bo od godziny nie mogłem dodzwonić się do mamy. Hailey siedziała z boku i wkurzająco stukała palcami o szybę. Nie miałem ochoty być jej niańką, ani się z nią użerać. Nie zaprzeczę, że nieco psuła moje plany. Zacisnąłem palce na kierownicy, gdy ściszyła radio. Przekręciłem oczami, bo wiedziałem, że znów będzie zadręczać mnie pytaniami. Nie myliłem się.
-Co będziemy dzisiaj robić?
Parsknąłem pod nosem i wychyliłem się, by zamknąć schowek, w którym grzebała.
-My? Ty idziesz na górę i kładziesz się do łóżka. Posłuchaj sobie muzyki, popisz w pamiętniku albo pooglądaj bajki.
-Nie traktuj mnie tak.
Odpowiedziała oburzona a ja naprawdę miałem ochotę zatrzymać się na środku drogi i wysadzić ją z auta.
-A jak mam Cię traktować? Uciekłaś z domu i bez zapowiedzi pakujesz się w moje życie. Upijasz się w barach a matka nie odbiera moich telefonów. Masz siedemnaście lat i to z nią powinnaś mieszkać. Nie ze mną. To nie ja jestem tym porządnym bratem, pamiętasz?
Hailey naciągnęła pasy i władowała się z butami na siedzenie. Chciałem zwrócić jej uwagę ale i tak puściłaby to mimo uszu. Odwróciła się w moją stronę więc pewnie zacznie się teraz dyskusja.
-To dom babci i nigdzie nie jest napisane, że nie mogę w nim mieszkać. Nie będę rozmawiać z mamą bo mnie nie rozumie. Ciągle się o coś czepia. A Carl by mnie nie zrozumiał.. poza tym wyjechał, zapomniałeś? Ty wyprowadziłeś się z domu i ja też mogę. Nie przeszkadza mi, że Matthew ciągle u Ciebie przesiaduje. Jest całkiem przystojny.
-Jeśli mama nie odbierze telefonu, sam Cię do niej odwiozę.
Zatrzymałem się na światłach i przetarłem twarz dłońmi. Hailey była nieznośna i nie do końca odpowiadało mi, że chce ze mną mieszkać. Nie pasowała do mojego stylu życia. Poza tym nie chciałem, żeby.. to oglądała. A nie miałem zamiaru niczego ze względu na nią zmieniać. Hailey wykrzykiwała coś jeszcze pod nosem, ale zupełnie się wyłączyłem, gdy w oczy rzuciła mi się czerwona sukienka. Ronnie. Ściągnąłem z nosa okulary, żeby móc się jej dokładnie przyjrzeć. Była śliczniutka. I pyskata. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy przypomniał mi się jej oburzony ton. Miała cięty języczek i mimo, że rozmawialiśmy tylko dwa razy, lubiłem, gdy chciała mi się odgryźć. Wyglądała uroczo, gdy się złościła. Jeszcze lepiej wyglądała by na mnie, gdy..
-Justin, jest zielone!
Ocknąłem się, gdy Hailey się wydarła.
-Ten facet za nami trąbi na nas już trzeci raz.
Wrzuciłem jedynkę i ruszyłem z miejsca. W międzyczasie spojrzałem jeszcze raz w lewą stronę ale ku mojemu rozczarowaniu, dziewczyny już nie było. Przerzuciłem wzrok na siostrę i z zażenowaniem stwierdziłem, że się gapi. Szczerze podobały mi się moje myśli i to, w którym kierunku zmierzały. Ronnie na pewno byłaby wyzwaniem, ale z największą przyjemnością bym je przyjął.
-To ta dziewczyna z baru?
-Co?
-Gapiłeś się na nią. Jeśli można to tak łagodnie ująć.
-Wysiadaj.
Zatrzymałem się pod domem i zgasiłem silnik. Miałem Hailey po dziurki w nosie.

***

Siedziałem przy barze śniadaniowym i popijałem z Matthew piwo. Dziewczyny tańczyły na stole w salonie a Matt gapił się na nie wyraźnie zadowolony. Mnie o dziwo nie ruszało to jak wcześniej. Zastanawiałem się jak potoczyłaby się rozmowa z piękną pyskatą, gdybym wysiadł z samochodu. Miałem ochotę się z nią posprzeczać.
-Ten taniec dedykowany jest chyba dla Ciebie. Janet nie spuszcza z Ciebie wzroku.
Matt okręcił się na krzesełku w moją stronę a ja spojrzałem na tańczącą na stole rudą dziewczynę. Uśmiechnęła się i puściła do mnie oko. Co było do przewidzenia. Odwzajemniłem uśmiech.
-Też mogę jej coś zadedykować. Gdy zostaniemy sami.
Matt zaśmiał się a ja sięgnąłem po kolejną butelkę.
-Znowu wylądujesz z nią w łóżku? Uważaj, żeby za dużo sobie nie naobiecywała.
-To gra w otwarte karty. Czysty seks. Widziałem dziś tę brunetkę.
-Dziewczynę z baru. Tę, która wylała na Ciebie browara?
Pokiwałem głową i przygryzłem wargę. Matt nachylił się w moją stronę, odstawiając butelkę.
-Laska wpadła Ci w oko? Wydaje mi się, że to nie przejdzie tak łatwo. Z tego co mówiłeś to chyba nie do końca jest zainteresowana. Poza tym wydaje mi się, że może kręcić coś z Tylerem.
Skrzywiłem się na samą myśl. To nie do końca mi się podobało.
-Nie wydaje mi się. Przecież jest z Ruth. Ty najlepiej o tym wiesz.
-Wcisnęła się między nas, gdy chciałem mu dokopać. Po mojej stronie raczej nie stanęła. Muszą się znać. Może się przyjaźnią.
Spojrzałem na Janet, która podeszła do nas i zawiesiła mi się na szyi.
-Pójdziemy do Twojej sypialni?
Pocałowała mnie pod uchem a ja spojrzałem na Matt’a. Jego spostrzeżenia dały mi do myślenia. Wskazałem głową na korytarz i ruszyłem za Janet. Mijając Matta nachyliłem się do niego i powiedziałem dość cicho.
-Dowiem się, ale teraz mi wybacz.
Na razie musiałem wyrzucić ją sobie z głowy. Może rzeczywiście nie powinienem w to brnąć. Nie miałem zamiaru angażować się w laski bardziej niż do tej pory.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz