Przystanęłam tuż przed bramą i spojrzałam na
Lauren, która odwróciła się w moją stronę, od razu, gdy tylko zorientowała się,
że przestałam dotrzymywać jej kroku.
-Co Ty robisz? Nie idziesz?
-Co jeśli nie będzie chciał
ze mną porozmawiać?
Bałam się, że może jednak
moja reakcja popsuła naszą relacje i już nigdy nie będzie tak jak zawsze.
-Ronnie, dlaczego Joey
miałby tego nie chcieć. Przecież to gryzie go od Waszej ostatniej rozmowy.
Raczej od mojego pocałunku z
Justinem tuż przed nosem Joey’a. Gdyby wiedziała, nie byłaby już taka pewna
swoich słów. Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
-Chodź już.
Ruszyłam i przełknęłam z
trudem ślinę, gdy zobaczyłam Joey’a biegającego po boisku. Prawie, że się
zatrzymał, gdy nas zobaczył, a ja nerwowo się uśmiechnęłam.
-Pójdę po coś do picia. Masz
okazję z nim porozmawiać.
Przyjaciółka pchnęła mnie
lekko w kierunku Joey’a, a on niepewnie do mnie podszedł. W powietrzu nad nami
wisiało coś naprawdę dziwnego. Staliśmy dwa metry od siebie. Jakie to było okropne
i nienaturalne. Podrapałam się po ręce i ułożyłam usta w cienką linię.
-Co tu robisz? Nie
spodziewałem się, że przyjdziesz.
Był zaskoczony ale chyba
dostrzegłam na jego twarzy cień ulgi.
-Chciałam porozmawiać.
-Nie powinnaś być teraz ze
swoim chłopakiem? Wolisz marnować czas na gapienie się, jak spoceni i obojętni
Ci faceci biegają za piłką?
Skrzyżował ręce na piersi a
ja z zaskoczenia otworzyłam usta. Szybko je jednak zamknęłam nie wiedząc co
powiedzieć. Zamurowało mnie. Złośliwy Joey, nie miałam jeszcze okazji
doświadczyć tego na własnej skórze.
-Justin nie jest moich
chłopakiem. Nie bądź taki.
-To dlaczego całuje Cię na
środku ulicy, przed moimi oczami?! Ronie, proszę Cię..
Zrobiłam krok w jego stronę
i zacisnęłam powieki. Boże, to było takie trudne, bardzo chciałam mieć to już
za sobą.
-Zrobił to specjalnie.
Wiedział, że widzisz. Nic nas nie łączy i .. przepraszam, że tak zareagowałam
na to co powiedziałeś. To było niegrzeczne po prostu wyjść po tym co usłyszałam.
Powinnam była zareagować w inny sposób, ale.. to mnie po prostu zaskoczyło.
-Nie spotykacie się?
Pokiwałam przecząco głową i
poczułam jak skręca mnie w brzuchu. Z zażenowania i poczucia winy. Kłamałam mu
prosto w oczy. To było okropne. Ale wydawało mi się, że bardziej interesuje go
to, że nie spotykam się z Justinem niż to, że powiedział mi o swoich uczuciach
do mnie, a ja nie zareagowałam zgodnie z jego oczekiwaniami.
Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie o tym powinniśmy rozmawiać.
Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie o tym powinniśmy rozmawiać.
-To ja powinienem Cię
przeprosić. Mogłem domyśleć się, że nie odwzajemniasz moich uczuć.
-Joey, kocham Cię. Ale jak
siostra brata. Nie chcę, żeby to zepsuło naszą przyjaźń.
Joey uśmiechnął się lekko i
podszedł do mnie zdecydowanym krokiem. Zaskoczyło mnie to, gdy objął mnie
ramieniem i pocałował w głowę.
-Jestem głupi, że się na to
odważyłem i to ja musze sobie z tym poradzić. Nie możesz siebie za nic winić i
chcę, abyś wiedziała, że nadal jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Powinnaś
zapomnieć, że w ogóle to powiedziałem. Ja dam sobie z tym jakoś radę.
Zamknęłam oczy i zaciągnęłam
się powietrzem. Domyślałam się jak pewnie ciężko te słowa przechodzą mu przez
gardło. Ale to było najlepsze wyjście z tej sytuacji, zapomnieć o tym co się
między nami wydarzyło. Odsunęłam się od Joey’a a on założył kosmyk moich włosów
za ucho i uśmiechnął się.
-Muszę wracać na boisko.
Widzimy się później na plaży?
-Jasne.
Poczułam ulgę. Joey odbiegł
a ja rozejrzałam się po boisku. Tayler też tu był. Nie pomyślałabym, że on tak
na poważnie podchodził do rugby. Byłam ciekawa, czy w meczu siatkówki też miał
zamiar brać udział. I w ogóle kto miał
zamiar grać.
***
-Lecę przygotować się do
meczu, widzimy się później przy barze.
-Grasz?
-Ty też możesz jeśli masz na
to ochotę.
Pokiwałam przecząco głową i
spojrzałam na Lauren. Wzruszyła ramionami a Joey odszedł w stronę szatni. To
mógł być naprawdę ciekawy mecz. Ruszyłyśmy z przyjaciółką w stronę plażowego
boiska i aż zrobiło się gorąco na widok czterech biegających i odbijających
piłkę w samych spodenkach facetów. Przystanęłam i osunęłam z nosa okulary
przeciwsłoneczne, gdy nagle dotarło do mnie, że facet w żółtych spodenkach to
Justin. Otworzyłam dyskretnie usta, gdy blondyn odwrócił się na moment w moją
stronę. Idealnie zapamiętałam jego wyrzeźbiony i wytatuowany tors. A jego tyłek
w tych spodenkach nie pozwalał odwrócić od siebie wzroku.
-Idziesz?
-Tak.
Poprawiłam okulary i
ruszyłam za przyjaciółką. Poczułam się zawstydzona na myśl, że mogła mnie
przyłapać na tym jak gapie się na jego tyłek. To było niestosowne, ale i odruchowe.
Po chwili dostrzegłam na boisku także Matta. Grali w jednej drużynie. Na
przeciwnym polu piłkę odbijali Tayler i Johnny. Dlaczego wcześniej nie
wiedziałam nic o tym meczu? Ani o tym, że biorą w nim udział? Usiadłam na ławce
obok Lauren i odwróciłam się szybko w jej stronę, gdy Justin niespodziewanie zawiesił
na mnie swój wzrok. Nie powinno mnie tu być. Nie mogłam się tak na niego gapić,
ale to było silniejsze ode mnie. W dodatku, gdyby zrobił jakiś niestosowny gest
pod moim adresem, byłoby po mnie.
-Ten dzień jest jakiś
dziwny.
-Masz rację, jest dziś
wyjątkowo gorąco. Do tego paradujący przed nami Bieber to nie najlepsza część
dnia. Dlaczego ciągle się na siebie napotykamy?!
Nie była zadowolona jego
obecnością, ale wiedziałam, że to ustalone jest już z góry. Podświadomie był
tym nieodpowiednim facetem. Do przewidzenia. Wszyscy moi bliscy nastawieni byli
do niego z najbardziej negatywny sposób. Zastanawiałam się, czy gdyby nie
Justin, potrafiłabym spojrzeć na Joey’a z innej perspektywy. Jak bym to wszystko
przyjęła.
-Masz ochotę na coś do
picia? Przynieść nam napój z lodem?
Przyjaciółka spojrzała na
mnie i uśmiechnęła się.
-Może postawimy na coś
mocniejszego? Mam ochotę napić się piwa. Co Ty na to?
Trochę mnie tym zaskoczyła
ale właściwie to miała racje. Miałam ochotę się dziś upić. I zapomnieć o tych
wszystkich beznadziejnych sprawach. Byłam za.
-W takim razie zaraz wracam.
Lauren zaklaskała w dłonie a
ja wstałam z ławki. Miałam zamiar się dzisiaj napić i wszystko wytańczyć.
Wyminęłam budynek z napisem ‘szatnie’ i weszłam w alejkę ze sklepikami.
Ustawiłam się w kolejkę po piwo, przysłuchując się oklaskom i dopingom
siedzących na trybunach kibicom. Skrzyżowałam nogi, rysując butem kółeczka na
piasku. Było dziś gorąco i cieszyłam się, że zdecydowałam się na spódniczkę. Podskoczyłam,
gdy poczułam czyjąś dłoń na swoich plecach i zdałam sobie sprawę, że do moich
uszu nie dociera już odgłos głośnego gwizdka. Justin uśmiechnął się do mnie i
złapał mnie niespodziewanie za rękę. Ruszyłam za nim i zatrzymałam się dopiero,
gdy pchnął mnie lekko na ścianę między dwoma budynkami. Dzieliliśmy przestrzeń
między dwoma szatniami. Podniosłam wzrok na Justina i zmarszczyłam brwi, gdy
zobaczyłam, że nie jest chyba w najlepszym humorze. Spojrzałam w bok i
stwierdziłam, że nie ma nikogo w pobliżu. Justin odezwał się niskim głosem.
-Dlaczego nie mogę pocałować
się na przywitanie?
-Możesz.
Zaskoczył mnie tym pytaniem.
Nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Dziś rano nie chciałaś,
żebym to zrobił.
Mówił o tym, że odsunęłam
się, gdy próbował mnie pocałować w kuchni. Odepchnęłam się od ściany, a Justin
podszedł bliżej i oparł się ręką obok mojej głowy.
-Dobrze wiesz, że chodziło
mi o Taylera.
-Pomyślałem, że może
zmieniłaś zdanie.
Nawet nie potrafiłam do
końca zdefiniować jaka była nasza umowa, jeśli mogę to w ten sposób nazwać.
Spotykaliśmy się po kryjomu ale co dalej? To było dziwne bo nawet nie
wiedziałam jak daleko możemy się posunąć i czego ode mnie oczekiwał. Najgorsze
było to, że chciałam się przekonać. Ciągnęło mnie do niego.
-Nie. Po prostu chcę być
ostrożna. Nie wiem które z nas bardziej ucierpi, gdy inni się dowiedzą.
Gdyby mój tata się
dowiedział.. lub Tayler.. Przeszły mnie ciarki.
-Stałaś w kolejce po piwo?
Uśmiechnęłam się, gdy Justin
zmienił nagle temat. Był zdziwiony i bawiło go to trochę.
-Tak. Chcę dziś pić i
tańczyć.
Justin zaśmiał się ale po
chwili nagle spoważniał i skrzyżował ręce na piersi.
-Jak wyobrażasz sobie ten
wieczór? Chcę móc z Tobą rozmawiać.
-W takim razie dosiądź się
do nas. Oboje będziemy zachowywać się jak wcześniej.
-Jestem z Mattem.
-Tayler do nas nie dołączy.
Ma swoje plany.
Wyjaśniłam szybko i
przysunęłam się do Justina. Stojąc przede mną wydawał się być zwyczajnym
chłopakiem, robiącym zwyczajne rzeczy, jak inni w jego wieku. Ani trochę nie
przypominał faceta z hotelu, niebezpiecznego i skrytego. Zdolnego do
wszystkiego, nie licząc się przy tym z jakimikolwiek konsekwencjami. Z bronią w
ręku. Podobał mi się Justin, który stał właśnie przede mną. Stanęłam na palcach
i stanowczo go pocałowałam. Odpowiedział na pocałunek, obejmując mnie w pasie.
Czułam jego ogrzane słońcem ciało przez materiał koszulki.
Justin
Siedziałem przy barze i
przyglądałem się jak Ronnie tańczy z Joey’em. Kutas doskonale wiedział, że ich
obserwuje i robił wszystko by ją rozśmieszyć. Rozmawiali i śmiali się a mnie
roznosiło. Nie tylko na ten widok, ale także z powodu samej Ronnie. Denerwowało
mnie to, że nie mogłem z nią normalnie porozmawiać. Widok naszej dwójki razem
raził wszystkich w oczy. Ścisnąłem mocniej szklankę, gdy pomyślałem, że ta
dziewczyna naprawdę nieźle mnie załatwiła. Sam siebie nie poznawałem. Marzyłem
o jej ciele w zasięgu mojego dotyku, ale nie tylko dla chwilowej przyjemności.
Coś w środku powstrzymywało mnie od posunięcia się o krok za daleko. Chciałem,
żeby także i ona była zdecydowana, ale zachowywała dystans. Joey spojrzał na
mnie, a ja poczułem chęć udowodnienia mu, że wcale nie ma nade mną przewagi. To
ja rozdawałem karty a on biedny nawet o tym nie wiedział. Wkurwiał mnie. Odsunąłem
szklankę, gdy poczułem nagle perfumy Ronnie. Spojrzałem w bok i ujrzałem
opierającą się o blat dziewczynę.
-Gdzie Matt? Dlaczego
siedzisz tutaj sam?
Spojrzała na mnie i
zmarszczyła brwi. Miała zaróżowione policzki, sporo wypiła.
-Nie mam ochoty na
imprezowanie. Gdzie Twoi życiowi ochroniarze?
Ronnie spoważniała i
skrzyżowała ręce na piersi. Żałowałem swoich słów, ale ten chłopak tak bardzo
mnie irytował.
-Dlaczego taki jesteś?
-Jaki?
-Brzmisz jakbyś był
zazdrosny. I złośliwy.
Zamurowało mnie, gdy to
usłyszałem. Byłem zazdrosny? Nigdy wcześniej tego nie czułem. Ronnie oparła się
o blat i zamknęła na chwilę oczy. Gdy je otworzyła spojrzała na mnie i
przygryzła wargę. Miałem ochotę zrobić to samo.
-Cały czas się kręcisz,
wiesz?
Zaśmiałem się, a Ronnie
odrzuciła na bok włosy. Zdecydowanie nie powinna już dzisiaj pić.
-To Tobie się kręci w
głowie.
-Ty się kręcisz, Justin.
Wstałem z krzesła i złapałem
Ronnie w pasie, gdy lekko się zachwiała. Złapała mnie za ramię i spojrzała w
oczy. Zrobiło się odrobinę bardziej poważnie.
-Odwiozę Cię do domu.
-Nie mogę dziś wrócić do
domu. Tata nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Przenocuję u Lauren.
Spojrzałem na szalejącą na
parkiecie blondi, i śmiało mogłem stwierdzić, że nie ma zamiaru przerywać
imprezy.
-Zabiorę Cię do siebie.
-Co?
Ronnie otworzyła usta a ja
naprawdę chciałem, aby spędziła u mnie noc.
-Lauren świetnie się bawi,
to chyba nie jest dobry pomysł, aby jej w tym przeszkadzać. Poza tym Joey ją
później odprowadzi. A Tobie na dzisiaj wystarczy.
Pokiwała głową, nie mrugając
nawet powiekami. Walczyła sama ze sobą. Uśmiechnąłem się. Zamknęła nagle oczy.
-Muszę się już położyć.
-Powinnaś najpierw wypić
szklankę wody.
Ronnie siedziała na miejscu
pasażera w rozpraszający sposób, a ja próbowałem co chwilę nie zerkać w jej
stronę. Nie przeszkadzały mi jej zadarte do góry nogi, ale sam ich widok. To
było dziwne myśleć o niej w ten sposób. W obecności innych dziewczyn nawet nie
myślałem o tym czy powiem coś nieodpowiedniego, układy były jasne. Spojrzałem
jeszcze raz w stronę Ronnie i poprawiłem się na siedzeniu. Zaskoczyło mnie to,
gdy się odezwała.
-Nie jestem pewna, czy to
dobry pomysł.
-Co masz na myśli?
-Wieziesz mnie do siebie. Co
z Hailey?
-Jest już u mamy.
Ronnie spojrzała na mnie, a
chwilę później znów wpatrywała się w szybę. Woda jej pomogła. Byłem ciekawy co
chodzi jej teraz po głowie.
-O czym myślisz?
Odwróciła głowę w moją
stronę i uśmiechnęła się.
-O tym jak bardzo bolą mnie
stopy.
Ja również się zaśmiałem.
Miałem wątpliwości co do tego, ale postanowiłem nie ciągnąć tematu, bo właśnie
dojechaliśmy pod dom. Zgasiłem silnik, a Ronnie w końcu normalnie usiadła.
Wysiadłem z auta i szybko je okrążyłem, by otworzyć drzwi dziewczynie. Była
zaskoczona, gdy wziąłem ją na ręce. Po chwili uśmiechnęła się jednak a ja sięgnąłem
do kieszeni po klucze od domu.
-To całkiem wygodne.
Objęła mnie za szyję a ja
wszedłem do środka i zamknąłem drzwi. Ruszyłem od razu na schody, przyglądając
się Ronnie, jak rozgląda się po domu.
-Bardzo tu ładnie.
-To dom po babci. Miała
dobry gust.
Objęła mnie mocniej, gdy
stanąłem przed sypialnią. Unikała mojego wzroku. Trochę bawiło mnie jej
zakłopotanie. Wszedłem do środka i zamknąłem za nami drzwi. Ronnie puściła
mnie, a ja postawiłem ją na podłodze. Rozejrzała się a później spojrzała na
mnie.
-To Twoja sypialnia?
-Możesz zająć dzisiaj to
łóżko.
-Duże.
-I bardzo wygodne.
Podeszła do łóżka i odłożyła
obok swoje buty, które trzymała w rękach. Przejechała dłonią po pościeli i
schowała kosmyki włosów za uszy. Denerwowała się. Podszedłem o krok bliżej.
-Znów będziesz spał na
kanapie?
Uśmiechnąłem się, gdy zdałem
sobie sprawę, że Ronnie nie wie, że w hotelu zasnąłem przy jej boku i obudziłem
się dopiero rano. Że byliśmy do siebie przytuleni bardziej niż by sobie tego
wtedy życzyła. Ale pokiwałem twierdząco głową.
-Jeśli tego chcesz.
Podniosła na mnie gwałtownie
wzrok i przełknęła ślinę.
-Ja mogę zająć kanapę. To
Twoje łóżko.
Uśmiechnąłem się i
podszedłem do Ronnie naprawdę blisko. Miałem ochotę zacieśnij palce w jej
włosach a później pociągnąć delikatnie w dół, by mieć lepszy dostęp do szyi.
Przejechać po niej językiem i usłyszeć ciężki oddech Ronnie. Nie mogłem dłużej
się jej opierać, więc objąłem jej twarz i pocałowałem długo i namiętnie.
-Powinienem przestać?
Zapytałem między pocałunkami
a Ronnie po chwili zastanowienia pokiwała przecząco głową. Stanęła na palcach
by objąć mój kark i wplątała palce w moje włosy. Pragnąłem jej jak nigdy dotąd.
Złapałem ją za tyłek i podniosłem. Od razu owinęła swoje nogi wokół mojej
talii, łapiąc oddech między pocałunkami. Podszedłem do łóżka i usiadłem,
przyglądając się siedzącej na mnie okrakiem Ronnie. Odpiąłem kilka górnych
guzików jej bluzki i pomogłem przeciągnąć jej ją przez głowę. Odrzuciła ją na
łóżko za mną a ja pozbyłem się koszulki. Miała na sobie czarną koronkową
bieliznę i nie mogłem od niej oderwać wzroku. Objęła dłońmi moją szyję i
przysunęła się, by mnie pocałować. Zacisnąłem powieki, gdy otarła się o moje
krocze, a kutas bezzwłocznie zareagował. Objąłem ją w pasie i zanurzyłem nos w
jej piesiach. Zapach jej ciała doprowadzał mnie do szaleństwa. Gdy tylko
przejechałem językiem po jej miękkiej skórze, odchyliła głowę do tyłu i wydała
z siebie cichy jęk. Od razu reagowałem tam na dole. Miałem ochotę obdarować
pocałunkami każdy centymetr jej pięknego ciała. Złapała za guzik od spódniczki
i odpinając go zeszła z moich kolan. Zdjęła dolną część garderoby i przez
chwilę stała tak i mi się przyglądała. Szybko oddychała. Wyciągnąłem dłoń i splątałem nasze palce.
Przybliżyła się o krok.
-Coś nie tak?
-Odpowiedz mi na jedno
pytanie.
Po moim ciele przeszedł
niespodziewany dreszcz a Ronnie spoważniała. Wstałem i przejechałem knykciami
po jej policzku. Nie chciałem przyznać tego sam przed sobą, ale bałem się tego
pytania. Pokiwałem jednak głową.
-O co w tym wszystkim
chodzi?
-Nie rozumiem.
-Dlaczego powiedziałeś, że
chcesz się ze mną spotykać? Nie chodzi Ci związek prawda? Zdaje sobie z tego
sprawę, i mimo to ciągnie mnie do Ciebie i… czuje, że to coś złego..
-Hej, zaczekaj.
Przerwałem i złapałem za
podbródek Ronnie, by na mnie spojrzała. Była zdenerwowana. Poczułem ukłucie w
brzuchu i zdałem sobie sprawę, że to chyba nie powinno się wydarzyć.
-Nie mogę Ci niczego
obiecać.
-Sama niczego sobie nie
obiecuję. Ale skłamię, jeśli powiem, że to dla mnie nic nie znaczy. Nie robię
takich rzeczy.
Spojrzałem w jej oczy i
poczułem coś dziwnego. Coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Nie chciałem jej
zranić. Sam nie chciałem cierpieć. Ta myśl mnie przeraziła. Ronnie nie była mi
obojętna.
-Chyba posunęliśmy się o
krok za daleko.
Wolałem wycofać się z tego
nim wpakuje się w jakieś uczuciowe bagno. To nie było w moim stylu. Ronnie
pokiwała głową i spuściła wzrok.
-Chyba za dużo wypiłaś a nie
chcę... Powinnaś to przemyśleć.
-Wiem. Chciałabym zostać
sama. Jestem zmęczona.
Zrobiła krok do tyłu i
przyłożyła dłoń do czoła. To była fatalna sytuacja. Nie rozumiałem co się ze
mną dzieję. Z jednej strony czułem rozczarowanie bo każda jej część działała na
mnie jak magnez a z drugiej czułem, że coś na zawsze by się zmieniło. A nie
byłem gotów na takiego rodzaju zmiany. Nie chciałem też widzieć cierpiącej z
mojego powodu Ronnie, a wiedziałem, że to jest nieuniknione. Zawsze narażałem
ludzi na ból i cierpienie. Spojrzałem na stojącą przede mną Ronnie. Była taka
niewinna.
-Mogę dać Ci jedną z moich
koszulek. Do spania.
-Okej.
Ruszyłem do szuflady i
wyciągnąłem z niej moją ulubioną koszulkę. Wręczyłem ją Ronnie i szybko
pocałowałem ją w czoło. Nie chciałem jej w niej widzieć. Po prostu podszedłem
do drzwi i jeszcze na moment zatrzymałem się w progu. Ronnie przyglądała mi
się.
-Dobranoc, Justin.
-Dobranoc, Ronnie.
Slotyro Casino Hotel & Spa - Mapyro
OdpowiedzUsuńInformation and Reviews about Slotyro Casino Hotel & 광명 출장마사지 Spa in Waterloo, IA 울산광역 출장샵 - 창원 출장샵 Find out 광양 출장안마 what's popular at Slotsyro Casino Hotel & Spa 청주 출장샵 in Waterloo, IA,