niedziela, 25 marca 2018

Rozdział 14


 Przystanęłam tuż przed bramą i spojrzałam na Lauren, która odwróciła się w moją stronę, od razu, gdy tylko zorientowała się, że przestałam dotrzymywać jej kroku.
-Co Ty robisz? Nie idziesz?
-Co jeśli nie będzie chciał ze mną porozmawiać?
Bałam się, że może jednak moja reakcja popsuła naszą relacje i już nigdy nie będzie tak jak zawsze.
-Ronnie, dlaczego Joey miałby tego nie chcieć. Przecież to gryzie go od Waszej ostatniej rozmowy.
Raczej od mojego pocałunku z Justinem tuż przed nosem Joey’a. Gdyby wiedziała, nie byłaby już taka pewna swoich słów. Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.
-Chodź już.
Ruszyłam i przełknęłam z trudem ślinę, gdy zobaczyłam Joey’a biegającego po boisku. Prawie, że się zatrzymał, gdy nas zobaczył, a ja nerwowo się uśmiechnęłam.
-Pójdę po coś do picia. Masz okazję z nim porozmawiać.
Przyjaciółka pchnęła mnie lekko w kierunku Joey’a, a on niepewnie do mnie podszedł. W powietrzu nad nami wisiało coś naprawdę dziwnego. Staliśmy dwa metry od siebie. Jakie to było okropne i nienaturalne. Podrapałam się po ręce i ułożyłam usta w cienką linię.
-Co tu robisz? Nie spodziewałem się, że przyjdziesz.
Był zaskoczony ale chyba dostrzegłam na jego twarzy cień ulgi.
-Chciałam porozmawiać.
-Nie powinnaś być teraz ze swoim chłopakiem? Wolisz marnować czas na gapienie się, jak spoceni i obojętni Ci faceci biegają za piłką?
Skrzyżował ręce na piersi a ja z zaskoczenia otworzyłam usta. Szybko je jednak zamknęłam nie wiedząc co powiedzieć. Zamurowało mnie. Złośliwy Joey, nie miałam jeszcze okazji doświadczyć tego na własnej skórze.
-Justin nie jest moich chłopakiem. Nie bądź taki.
-To dlaczego całuje Cię na środku ulicy, przed moimi oczami?! Ronie, proszę Cię..
Zrobiłam krok w jego stronę i zacisnęłam powieki. Boże, to było takie trudne, bardzo chciałam mieć to już za sobą.
-Zrobił to specjalnie. Wiedział, że widzisz. Nic nas nie łączy i .. przepraszam, że tak zareagowałam na to co powiedziałeś. To było niegrzeczne po prostu wyjść po tym co usłyszałam. Powinnam była zareagować w inny sposób, ale.. to mnie po prostu zaskoczyło.
-Nie spotykacie się?
Pokiwałam przecząco głową i poczułam jak skręca mnie w brzuchu. Z zażenowania i poczucia winy. Kłamałam mu prosto w oczy. To było okropne. Ale wydawało mi się, że bardziej interesuje go to, że nie spotykam się z Justinem niż to, że powiedział mi o swoich uczuciach do mnie, a ja nie zareagowałam zgodnie z jego oczekiwaniami.
Szybko jednak zdał sobie sprawę, że nie o tym powinniśmy rozmawiać.
-To ja powinienem Cię przeprosić. Mogłem domyśleć się, że nie odwzajemniasz moich uczuć.
-Joey, kocham Cię. Ale jak siostra brata. Nie chcę, żeby to zepsuło naszą przyjaźń.
Joey uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie zdecydowanym krokiem. Zaskoczyło mnie to, gdy objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
-Jestem głupi, że się na to odważyłem i to ja musze sobie z tym poradzić. Nie możesz siebie za nic winić i chcę, abyś wiedziała, że nadal jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Powinnaś zapomnieć, że w ogóle to powiedziałem. Ja dam sobie z tym jakoś radę.
Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się powietrzem. Domyślałam się jak pewnie ciężko te słowa przechodzą mu przez gardło. Ale to było najlepsze wyjście z tej sytuacji, zapomnieć o tym co się między nami wydarzyło. Odsunęłam się od Joey’a a on założył kosmyk moich włosów za ucho i uśmiechnął się.
-Muszę wracać na boisko. Widzimy się później na plaży?
-Jasne.
Poczułam ulgę. Joey odbiegł a ja rozejrzałam się po boisku. Tayler też tu był. Nie pomyślałabym, że on tak na poważnie podchodził do rugby. Byłam ciekawa, czy w meczu siatkówki też miał zamiar brać udział.  I w ogóle kto miał zamiar grać.

***

-Lecę przygotować się do meczu, widzimy się później przy barze.
-Grasz?
-Ty też możesz jeśli masz na to ochotę.
Pokiwałam przecząco głową i spojrzałam na Lauren. Wzruszyła ramionami a Joey odszedł w stronę szatni. To mógł być naprawdę ciekawy mecz. Ruszyłyśmy z przyjaciółką w stronę plażowego boiska i aż zrobiło się gorąco na widok czterech biegających i odbijających piłkę w samych spodenkach facetów. Przystanęłam i osunęłam z nosa okulary przeciwsłoneczne, gdy nagle dotarło do mnie, że facet w żółtych spodenkach to Justin. Otworzyłam dyskretnie usta, gdy blondyn odwrócił się na moment w moją stronę. Idealnie zapamiętałam jego wyrzeźbiony i wytatuowany tors. A jego tyłek w tych spodenkach nie pozwalał odwrócić od siebie wzroku.
-Idziesz?
-Tak.
Poprawiłam okulary i ruszyłam za przyjaciółką. Poczułam się zawstydzona na myśl, że mogła mnie przyłapać na tym jak gapie się na jego tyłek. To było niestosowne, ale i odruchowe. Po chwili dostrzegłam na boisku także Matta. Grali w jednej drużynie. Na przeciwnym polu piłkę odbijali Tayler i Johnny. Dlaczego wcześniej nie wiedziałam nic o tym meczu? Ani o tym, że biorą w nim udział? Usiadłam na ławce obok Lauren i odwróciłam się szybko w jej stronę, gdy Justin niespodziewanie zawiesił na mnie swój wzrok. Nie powinno mnie tu być. Nie mogłam się tak na niego gapić, ale to było silniejsze ode mnie. W dodatku, gdyby zrobił jakiś niestosowny gest pod moim adresem, byłoby po mnie.
-Ten dzień jest jakiś dziwny.
-Masz rację, jest dziś wyjątkowo gorąco. Do tego paradujący przed nami Bieber to nie najlepsza część dnia. Dlaczego ciągle się na siebie napotykamy?!
Nie była zadowolona jego obecnością, ale wiedziałam, że to ustalone jest już z góry. Podświadomie był tym nieodpowiednim facetem. Do przewidzenia. Wszyscy moi bliscy nastawieni byli do niego z najbardziej negatywny sposób. Zastanawiałam się, czy gdyby nie Justin, potrafiłabym spojrzeć na Joey’a z innej perspektywy. Jak bym to wszystko przyjęła.
-Masz ochotę na coś do picia? Przynieść nam napój z lodem?
Przyjaciółka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Może postawimy na coś mocniejszego? Mam ochotę napić się piwa. Co Ty na to?
Trochę mnie tym zaskoczyła ale właściwie to miała racje. Miałam ochotę się dziś upić. I zapomnieć o tych wszystkich beznadziejnych sprawach. Byłam za.
-W takim razie zaraz wracam.
Lauren zaklaskała w dłonie a ja wstałam z ławki. Miałam zamiar się dzisiaj napić i wszystko wytańczyć. Wyminęłam budynek z napisem ‘szatnie’ i weszłam w alejkę ze sklepikami. Ustawiłam się w kolejkę po piwo, przysłuchując się oklaskom i dopingom siedzących na trybunach kibicom. Skrzyżowałam nogi, rysując butem kółeczka na piasku. Było dziś gorąco i cieszyłam się, że zdecydowałam się na spódniczkę. Podskoczyłam, gdy poczułam czyjąś dłoń na swoich plecach i zdałam sobie sprawę, że do moich uszu nie dociera już odgłos głośnego gwizdka. Justin uśmiechnął się do mnie i złapał mnie niespodziewanie za rękę. Ruszyłam za nim i zatrzymałam się dopiero, gdy pchnął mnie lekko na ścianę między dwoma budynkami. Dzieliliśmy przestrzeń między dwoma szatniami. Podniosłam wzrok na Justina i zmarszczyłam brwi, gdy zobaczyłam, że nie jest chyba w najlepszym humorze. Spojrzałam w bok i stwierdziłam, że nie ma nikogo w pobliżu. Justin odezwał się niskim głosem.
-Dlaczego nie mogę pocałować się na przywitanie?
-Możesz.
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie za bardzo rozumiałam o co mu chodzi.
-Dziś rano nie chciałaś, żebym to zrobił.
Mówił o tym, że odsunęłam się, gdy próbował mnie pocałować w kuchni. Odepchnęłam się od ściany, a Justin podszedł bliżej i oparł się ręką obok mojej głowy.
-Dobrze wiesz, że chodziło mi o Taylera.
-Pomyślałem, że może zmieniłaś zdanie.
Nawet nie potrafiłam do końca zdefiniować jaka była nasza umowa, jeśli mogę to w ten sposób nazwać. Spotykaliśmy się po kryjomu ale co dalej? To było dziwne bo nawet nie wiedziałam jak daleko możemy się posunąć i czego ode mnie oczekiwał. Najgorsze było to, że chciałam się przekonać. Ciągnęło mnie do niego.
-Nie. Po prostu chcę być ostrożna. Nie wiem które z nas bardziej ucierpi, gdy inni się dowiedzą.
Gdyby mój tata się dowiedział.. lub Tayler.. Przeszły mnie ciarki.
-Stałaś w kolejce po piwo?
Uśmiechnęłam się, gdy Justin zmienił nagle temat. Był zdziwiony i bawiło go to trochę.
-Tak. Chcę dziś pić i tańczyć.
Justin zaśmiał się ale po chwili nagle spoważniał i skrzyżował ręce na piersi.
-Jak wyobrażasz sobie ten wieczór? Chcę móc z Tobą rozmawiać.
-W takim razie dosiądź się do nas. Oboje będziemy zachowywać się jak wcześniej.
-Jestem z Mattem.
-Tayler do nas nie dołączy. Ma swoje plany.
Wyjaśniłam szybko i przysunęłam się do Justina. Stojąc przede mną wydawał się być zwyczajnym chłopakiem, robiącym zwyczajne rzeczy, jak inni w jego wieku. Ani trochę nie przypominał faceta z hotelu, niebezpiecznego i skrytego. Zdolnego do wszystkiego, nie licząc się przy tym z jakimikolwiek konsekwencjami. Z bronią w ręku. Podobał mi się Justin, który stał właśnie przede mną. Stanęłam na palcach i stanowczo go pocałowałam. Odpowiedział na pocałunek, obejmując mnie w pasie. Czułam jego ogrzane słońcem ciało przez materiał koszulki.

Justin
Siedziałem przy barze i przyglądałem się jak Ronnie tańczy z Joey’em. Kutas doskonale wiedział, że ich obserwuje i robił wszystko by ją rozśmieszyć. Rozmawiali i śmiali się a mnie roznosiło. Nie tylko na ten widok, ale także z powodu samej Ronnie. Denerwowało mnie to, że nie mogłem z nią normalnie porozmawiać. Widok naszej dwójki razem raził wszystkich w oczy. Ścisnąłem mocniej szklankę, gdy pomyślałem, że ta dziewczyna naprawdę nieźle mnie załatwiła. Sam siebie nie poznawałem. Marzyłem o jej ciele w zasięgu mojego dotyku, ale nie tylko dla chwilowej przyjemności. Coś w środku powstrzymywało mnie od posunięcia się o krok za daleko. Chciałem, żeby także i ona była zdecydowana, ale zachowywała dystans. Joey spojrzał na mnie, a ja poczułem chęć udowodnienia mu, że wcale nie ma nade mną przewagi. To ja rozdawałem karty a on biedny nawet o tym nie wiedział. Wkurwiał mnie. Odsunąłem szklankę, gdy poczułem nagle perfumy Ronnie. Spojrzałem w bok i ujrzałem opierającą się o blat dziewczynę.
-Gdzie Matt? Dlaczego siedzisz tutaj sam?
Spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi. Miała zaróżowione policzki, sporo wypiła.
-Nie mam ochoty na imprezowanie. Gdzie Twoi życiowi ochroniarze?
Ronnie spoważniała i skrzyżowała ręce na piersi. Żałowałem swoich słów, ale ten chłopak tak bardzo mnie irytował.
-Dlaczego taki jesteś?
-Jaki?
-Brzmisz jakbyś był zazdrosny. I złośliwy.
Zamurowało mnie, gdy to usłyszałem. Byłem zazdrosny? Nigdy wcześniej tego nie czułem. Ronnie oparła się o blat i zamknęła na chwilę oczy. Gdy je otworzyła spojrzała na mnie i przygryzła wargę. Miałem ochotę zrobić to samo.
-Cały czas się kręcisz, wiesz?
Zaśmiałem się, a Ronnie odrzuciła na bok włosy. Zdecydowanie nie powinna już dzisiaj pić.
-To Tobie się kręci w głowie.
-Ty się kręcisz, Justin.
Wstałem z krzesła i złapałem Ronnie w pasie, gdy lekko się zachwiała. Złapała mnie za ramię i spojrzała w oczy. Zrobiło się odrobinę bardziej poważnie.
-Odwiozę Cię do domu.
-Nie mogę dziś wrócić do domu. Tata nie może mnie zobaczyć w takim stanie. Przenocuję u Lauren.
Spojrzałem na szalejącą na parkiecie blondi, i śmiało mogłem stwierdzić, że nie ma zamiaru przerywać imprezy.
-Zabiorę Cię do siebie.
-Co?
Ronnie otworzyła usta a ja naprawdę chciałem, aby spędziła u mnie noc.
-Lauren świetnie się bawi, to chyba nie jest dobry pomysł, aby jej w tym przeszkadzać. Poza tym Joey ją później odprowadzi. A Tobie na dzisiaj wystarczy.
Pokiwała głową, nie mrugając nawet powiekami. Walczyła sama ze sobą. Uśmiechnąłem się. Zamknęła nagle oczy.
-Muszę się już położyć.
-Powinnaś najpierw wypić szklankę wody.

Ronnie siedziała na miejscu pasażera w rozpraszający sposób, a ja próbowałem co chwilę nie zerkać w jej stronę. Nie przeszkadzały mi jej zadarte do góry nogi, ale sam ich widok. To było dziwne myśleć o niej w ten sposób. W obecności innych dziewczyn nawet nie myślałem o tym czy powiem coś nieodpowiedniego, układy były jasne. Spojrzałem jeszcze raz w stronę Ronnie i poprawiłem się na siedzeniu. Zaskoczyło mnie to, gdy się odezwała.
-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.
-Co masz na myśli?
-Wieziesz mnie do siebie. Co z Hailey?
-Jest już u mamy.
Ronnie spojrzała na mnie, a chwilę później znów wpatrywała się w szybę. Woda jej pomogła. Byłem ciekawy co chodzi jej teraz po głowie.
-O czym myślisz?
Odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się.
-O tym jak bardzo bolą mnie stopy.
Ja również się zaśmiałem. Miałem wątpliwości co do tego, ale postanowiłem nie ciągnąć tematu, bo właśnie dojechaliśmy pod dom. Zgasiłem silnik, a Ronnie w końcu normalnie usiadła. Wysiadłem z auta i szybko je okrążyłem, by otworzyć drzwi dziewczynie. Była zaskoczona, gdy wziąłem ją na ręce. Po chwili uśmiechnęła się jednak a ja sięgnąłem do kieszeni po klucze od domu.
-To całkiem wygodne.
Objęła mnie za szyję a ja wszedłem do środka i zamknąłem drzwi. Ruszyłem od razu na schody, przyglądając się Ronnie, jak rozgląda się po domu.
-Bardzo tu ładnie.
-To dom po babci. Miała dobry gust.
Objęła mnie mocniej, gdy stanąłem przed sypialnią. Unikała mojego wzroku. Trochę bawiło mnie jej zakłopotanie. Wszedłem do środka i zamknąłem za nami drzwi. Ronnie puściła mnie, a ja postawiłem ją na podłodze. Rozejrzała się a później spojrzała na mnie.
-To Twoja sypialnia?
-Możesz zająć dzisiaj to łóżko.
-Duże.
-I bardzo wygodne.
Podeszła do łóżka i odłożyła obok swoje buty, które trzymała w rękach. Przejechała dłonią po pościeli i schowała kosmyki włosów za uszy. Denerwowała się. Podszedłem o krok bliżej.
-Znów będziesz spał na kanapie?
Uśmiechnąłem się, gdy zdałem sobie sprawę, że Ronnie nie wie, że w hotelu zasnąłem przy jej boku i obudziłem się dopiero rano. Że byliśmy do siebie przytuleni bardziej niż by sobie tego wtedy życzyła. Ale pokiwałem twierdząco głową.
-Jeśli tego chcesz.
Podniosła na mnie gwałtownie wzrok i przełknęła ślinę.
-Ja mogę zająć kanapę. To Twoje łóżko.
Uśmiechnąłem się i podszedłem do Ronnie naprawdę blisko. Miałem ochotę zacieśnij palce w jej włosach a później pociągnąć delikatnie w dół, by mieć lepszy dostęp do szyi. Przejechać po niej językiem i usłyszeć ciężki oddech Ronnie. Nie mogłem dłużej się jej opierać, więc objąłem jej twarz i pocałowałem długo i namiętnie.
-Powinienem przestać?
Zapytałem między pocałunkami a Ronnie po chwili zastanowienia pokiwała przecząco głową. Stanęła na palcach by objąć mój kark i wplątała palce w moje włosy. Pragnąłem jej jak nigdy dotąd. Złapałem ją za tyłek i podniosłem. Od razu owinęła swoje nogi wokół mojej talii, łapiąc oddech między pocałunkami. Podszedłem do łóżka i usiadłem, przyglądając się siedzącej na mnie okrakiem Ronnie. Odpiąłem kilka górnych guzików jej bluzki i pomogłem przeciągnąć jej ją przez głowę. Odrzuciła ją na łóżko za mną a ja pozbyłem się koszulki. Miała na sobie czarną koronkową bieliznę i nie mogłem od niej oderwać wzroku. Objęła dłońmi moją szyję i przysunęła się, by mnie pocałować. Zacisnąłem powieki, gdy otarła się o moje krocze, a kutas bezzwłocznie zareagował. Objąłem ją w pasie i zanurzyłem nos w jej piesiach. Zapach jej ciała doprowadzał mnie do szaleństwa. Gdy tylko przejechałem językiem po jej miękkiej skórze, odchyliła głowę do tyłu i wydała z siebie cichy jęk. Od razu reagowałem tam na dole. Miałem ochotę obdarować pocałunkami każdy centymetr jej pięknego ciała. Złapała za guzik od spódniczki i odpinając go zeszła z moich kolan. Zdjęła dolną część garderoby i przez chwilę stała tak i mi się przyglądała. Szybko oddychała.  Wyciągnąłem dłoń i splątałem nasze palce. Przybliżyła się o krok.
-Coś nie tak?
-Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Po moim ciele przeszedł niespodziewany dreszcz a Ronnie spoważniała. Wstałem i przejechałem knykciami po jej policzku. Nie chciałem przyznać tego sam przed sobą, ale bałem się tego pytania. Pokiwałem jednak głową.
-O co w tym wszystkim chodzi?
-Nie rozumiem.
-Dlaczego powiedziałeś, że chcesz się ze mną spotykać? Nie chodzi Ci związek prawda? Zdaje sobie z tego sprawę, i mimo to ciągnie mnie do Ciebie i… czuje, że to coś złego..
-Hej, zaczekaj.
Przerwałem i złapałem za podbródek Ronnie, by na mnie spojrzała. Była zdenerwowana. Poczułem ukłucie w brzuchu i zdałem sobie sprawę, że to chyba nie powinno się wydarzyć.
-Nie mogę Ci niczego obiecać.
-Sama niczego sobie nie obiecuję. Ale skłamię, jeśli powiem, że to dla mnie nic nie znaczy. Nie robię takich rzeczy.
Spojrzałem w jej oczy i poczułem coś dziwnego. Coś czego nie czułem nigdy wcześniej. Nie chciałem jej zranić. Sam nie chciałem cierpieć. Ta myśl mnie przeraziła. Ronnie nie była mi obojętna.
-Chyba posunęliśmy się o krok za daleko.
Wolałem wycofać się z tego nim wpakuje się w jakieś uczuciowe bagno. To nie było w moim stylu. Ronnie pokiwała głową i spuściła wzrok.
-Chyba za dużo wypiłaś a nie chcę... Powinnaś to przemyśleć.
-Wiem. Chciałabym zostać sama. Jestem zmęczona.
Zrobiła krok do tyłu i przyłożyła dłoń do czoła. To była fatalna sytuacja. Nie rozumiałem co się ze mną dzieję. Z jednej strony czułem rozczarowanie bo każda jej część działała na mnie jak magnez a z drugiej czułem, że coś na zawsze by się zmieniło. A nie byłem gotów na takiego rodzaju zmiany. Nie chciałem też widzieć cierpiącej z mojego powodu Ronnie, a wiedziałem, że to jest nieuniknione. Zawsze narażałem ludzi na ból i cierpienie. Spojrzałem na stojącą przede mną Ronnie. Była taka niewinna.
-Mogę dać Ci jedną z moich koszulek. Do spania.
-Okej.
Ruszyłem do szuflady i wyciągnąłem z niej moją ulubioną koszulkę. Wręczyłem ją Ronnie i szybko pocałowałem ją w czoło. Nie chciałem jej w niej widzieć. Po prostu podszedłem do drzwi i jeszcze na moment zatrzymałem się w progu. Ronnie przyglądała mi się.
-Dobranoc, Justin.
-Dobranoc, Ronnie.



1 komentarz:

  1. Slotyro Casino Hotel & Spa - Mapyro
    Information and Reviews about Slotyro Casino Hotel & 광명 출장마사지 Spa in Waterloo, IA 울산광역 출장샵 - 창원 출장샵 Find out 광양 출장안마 what's popular at Slotsyro Casino Hotel & Spa 청주 출장샵 in Waterloo, IA,

    OdpowiedzUsuń