Złapałam trzy naprawdę
głębokie wdechy i stanowczo zapukałam w drzwi. Cofnęłam się o krok przez
sekundę się wahając ale wiedząc, że to całkowicie nieodwracalne. Po tym co
usłyszałam od Hailey wiedziałam, że nie mogę tak tego zostawić. Musiałam
porozmawiać o tym z Justinem. Podniosłam wzrok na drzwi, które otworzyły się w
błyskawicznym tempie. Blondyn stał w progu z butelką piwa w ręku, zaskoczony i
jednocześnie zawiedziony. Takie odniosłam wrażenie po jego niezadowolonej
minie. Do głowy przyszło mi, aby jednak się wycofać. Justin odstawił butelkę na
komodę obok lustra w przedpokoju i zmarszczył brwi. Odkaszlnęłam cicho i
wróciłam wzrokiem na jego twarz.
-Przyszłam nie w porę?
Przejechał ręką po czole i
odsunął się, dając do zrozumienia, abym weszła do środka.
-Nie. Jasne, że nie. Cieszę
się, że Cię widzę. Po prostu miałem nadzieję, że to Hailey.
Zamknął za mną drzwi i
podszedł, by pocałować mnie w usta. Otworzył zaskoczony buzię, gdy odrobinę się
odsunęłam, by uniknąć pocałunku. Sama byłam zaskoczona swoim zachowaniem. Po
prostu nie podobało mi się to w jaki sposób potraktował Hailey. Zmarszczył
brwi.
-Zdążyłem zrobić coś nie
tak?
-Powinieneś ją wspierać.
-Co?
Poprawiłam torebkę na
ramieniu, przełykając ślinę. Mina Justina była naprawdę zdziwiona.
-Wiem o ciąży Hailey.
-Ronnie..
Justin chciał podejść do
mnie i złapać mnie za rękę, ale szybko ją zabrałam. To też mu się nie
spodobało. Nie spodziewałam się jego aż tak stanowczego tonu, gdy się odezwał.
-Nie zachowuj się tak. To
nie dotyczy nas, dlaczego się wściekasz?
-Bo zachowałeś się jak
palant. To Twoja siostra.
Justin podszedł do mnie i
złapał mnie za rękę. Bez żadnego ale splątał nasze palce i zaciągnął mnie do
salonu. Usiadł na oparciu kapany i objął mnie w pasie, bym stanęła między jego
nogami.
-Nie znasz szczegółów. Nie
musisz się tym martwić.
-Justin, rozmawiałam z nią.
Wiem wszystko.
Wyrwałam się z jego objęć i
cofnęłam o krok. Justin przekręcił oczami i skrzyżował ręce na piersi. Wkurzało
mnie jego zachowanie i lekceważenie tego co mówię. Podniosłam głos.
-Liczyła na to, że ją
wesprzesz..
-Ronnie, powiedziałem jej,
że nieodpowiedzialnie się zachowała, co z resztą zrobiła. Jak wyobraża sobie
uciekanie przed matką przez tyle miesięcy?! Chce mieszkać ze mną przez cały ten
czas!
-Chciała jedynie, abyś ją
zrozumiał a Ty tylko na nią nawrzeszczałeś.
Cofnęłam się o pół kroku,
gdy Justin podniósł się w kanapy rozzłoszczony.
-Przespała się z pierwszym
lepszym facetem na imprezie, a teraz nie wie kto jest ojcem jej dziecka. Czego
ode mnie oczekuje?
-Zrobiła to samo co Ty z
dziesiątką pierwszych lepszych lasek.
Justin otworzył usta ale po
chwili je zamknął. Odszedł do okna a ja pożałowałam swoich słów. Odwrócił się w
moją stronę, zaciskając pięść do białych kostek. Zamknął oczy i pokiwał głową.
To mnie trochę przestraszyło, ale strach nie trwał długo.
-Dlaczego się ze mną
kłócisz?
-Powiedziała, że chce usunąć
dziecko.
-Co?
Skrzywił się i podszedł do
mnie. Był naprawdę zaskoczony i chyba dostrzegłam na jego twarzy cień strachu.
Przerażenia.
-Dlatego, że nikt jej nie
wspiera. Czuje się z tym sama. A tak bardzo na Ciebie liczyła. Wie o tym tylko
nasza dwójka..
-Dlaczego rozmawiała o tym
akurat z Tobą? I gdzie ona teraz jest?
Pokiwałam głową.
-Jest u mnie. Zostanie na
noc. To po prostu wyszło z rozmowy, bała Ci się powiedzieć, jak widać słusznie.
Poprawił zdenerwowany ale z
uczuciem ulgi włosy, odchodząc do okna i z powrotem. Zrobił jeszcze dwie takie
rundki i znów przede mną stanął. Odetchnął i w końcu się odezwał.
-Nie jestem dobry w
pocieszaniu.
-Twierdzi, że tylko Ty
jesteś w stanie ją zrozumieć. Że zawsze tak było. Nie ma pojęcia co się
zmieniło. Tak bardzo trudno było jej powiedzieć Ci o tym.
-Tobie powiedziała bez
problemu a mnie się bała?!
-Bo jej na Tobie zależy. Jesteś
dla niej ważny, nie widzisz tego? Zawsze przychodziła do Ciebie z każdym
problemem, bo potrafiłeś jej pomóc. Teraz ją odtrącasz, co ma myśleć?
-Nie potrafię być już dobrym
bratem. Nie jestem dobry. Dobrze o tym wiesz.
Poczułam ukłucie w brzuchu i
zrobiło mi się go żal. Chociaż nie wiem skąd to się wzięło. Podeszłam do
Justina i położyłam dłonie na jego torsie, by pchnąć go lekko na oparcie
kanapy. Otworzył szeroko oczy a ja objęłam jego twarz i przejechałam knykciami
po policzkach. Jego mina zdradzała, że nie spodziewał się takiej reakcji. Zdałam
sobie sprawę, że nie dotrę do niego w ten sposób. Kłótnie i wrzaski to nie
najlepszy pomysł, aby zaczął inaczej o sobie myśleć. Co to powiedziałam było
zresztą prawdą. Tak właśnie pomyślałam.
-Wcale tak nie jest. Jeśli
Hailey widziała w Tobie dobrego człowieka, to gdzieś w środku on nadal
istnieje. Każesz się za coś, na co nie miałeś wpływu.
-Ronnie..
-Nie przerywaj.
Przejechałam kciukiem po
dolnej wardze Justina, a on złapał mnie w pasie i mocno do siebie przyciągnął.
To było rozpraszające, ale postanowiłam mówić dalej, by nie stracić wątku.
-Opowiedziała mi o Tobie. I
o niej. Ona Cię uwielbia i widzi w Tobie coś naprawdę niebywałego. Czuje się
przy Tobie bezpieczna. Nie możesz jej odtrącić. Musisz zrobić wszystko, aby
wiedziała, że nie jest sama. Bo myśli, że ma tylko Ciebie, że tylko Ty jesteś w
stanie ją zrozumieć. Bez tego zdolna jest zrobić bardzo złą rzecz. Widzę, że
tego nie pochwalasz, ale.. to dla niej takie ważne. Tak bardzo chciałaby
zobaczyć z Tobie dawnego Justina, który był dla niej całym światem. I ja też
chciałabym go zobaczyć.
Justin wpatrywał się we mnie
bez mrugnięcia okiem. Niemalże słyszałam przyspieszone bicie jego serca. Klatka
Justina unosiła się w nienaturalnie szybkim tempie. Wiedziałam, że trawi to, co
przed chwilą powiedziałam. Nachyliłam się, by złożyć na jego ustach delikatny
pocałunek. Miał zamknięte oczy, gdy się od niego odsunęłam. Spojrzał na mnie po
chwili i pokiwał głową.
-Co mam robić.
-Bądź przy niej. Po prostu.
-Porozmawiam z nią jeszcze
raz.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się a Justin
wstał i objął moją twarz, zatracając się w namiętnym pocałunku. Moje życie
naprawdę było ostatnio szalone. Nie wiedziałam kompletnie na czym stoję. Żyłam
z dnia na dzień i niczego nie byłam pewna. Zdziwiłam się, gdy usłyszałam jego
słowa.
-Dlaczego jesteś taka dobra?
Próbujesz wszystko za wszelką cenę naprawiać. Mnie nie da się już naprawić.
Taki jestem.
-Nie próbuję Cię naprawiać.
Ja po prostu.. nie potrafię być obojętna jeśli chodzi o Ciebie. Nie chcę abyś
zmienił się w jej oczach.
-Dlaczego?
-Nie wiem.
Powiedziałam ciszej niż
zamierzałam i wzruszyłam ramionami. Justin przejechał knykciami po moim
policzku a ja spojrzałam na niego i poczułam chęć wyjaśnienia wszystkiego.
Chciałam wiedzieć do czego to wszystko prowadziło.
-Kim dla siebie jesteśmy?
Dłoń Justina zastygła na
moim policzku, a w moim brzuchu zrobiło się nagle niezłe zamieszanie. Moje
serce powoli się rozpędzało. Justin odsunął się ode mnie i bez żadnego
konkretnego wyrazu twarzy spojrzał na mnie. Po chwili się odezwał.
-Nigdy wcześniej nie
doświadczyłem czegoś takiego. Nie wiem co to za uczucie ani jak je nazwać.
-Dziwne co?
Uśmiechnęłam się nerwowo a
Justin założył kosmyk moich włosów za ucho.
-Nie jestem dobry w byciu
czyimś facetem. Nie znam się na byciu romantycznym. Nie wiem czy się do tego
nadaję.
Byciu czyimś facetem? To
stwierdzenie mnie zaskoczyło, zwłaszcza w jego ustach. Chciałam się odezwać, ale Justin postanowił
kontynuować.
-Jesteś dla mnie wyzwaniem,
Ronnie, bo nie wiem jak mam się zachowywać i kiedy co powiedzieć. Nie wiem czy
to co mówię jest w ogóle odpowiednie. Dla Ciebie tyle rzeczy jest ważnych a ja
tak łatwo mógłbym je spiepszyć.
-Chciałabym móc nikogo nie
ranić.
-Jesteś na to za dobra.
-To nie prawda.
Przygryzłam wargę i
spuściłam wzrok. Justin złapał za mój podbródek, zmuszając tym, abym znów na
niego spojrzała. To co powiedział naprawdę mnie zaskoczyło.
-Jeśli jesteś pewna, że
chcesz, aby.. aby między nami była jakakolwiek relacja to powinnaś powiedzieć o
tym Lauren i Joey’owi. Niezależenie od tego, jak na to zareagują. To sprawi, że
poczujesz się lepiej.
Miał rację. Naprawdę tego
chciałam, ale ja i Justin to był taki trudny temat. Czy nas można było jakoś
określić? Spotykaliśmy się ze sobą tak naprawdę? Mimo, że było to porządnie
zakręcone, chciałam aby Lauren i Joey o tym wiedzieli.
-Nie chcę ich dłużej
okłamywać.
-Okej.
-Ty też tego chcesz?
-To Ty musisz tego chcieć.
Ja sobie z tym poradzę.
Uśmiechnęłam się bo poczułam
nagłą ulgę. Naprawdę chciałam wszystko wyjaśnić, zanim sprawa zrobi się za
bardzo skomplikowana. Lauren nie wybaczyłaby mi, że nie jestem z nią na bieżąco
w takich ważnych sprawach. Jeśli w ogóle mi wybaczy, że nie powiedziałam jej od
razu.
-Chcę, żebyś przy tym był.
Justin niepewnie podniósł
głowę, ale za chwilę stanowczo nią pokiwał. Och, to nie było łatwe.
-Dobrze. Jeśli tego chcesz.
Ale.. jesteś pewna?
Pokiwałam przecząco głową a
Justin się zaśmiał.
-Nie ale chcę, żeby
wiedzieli. Są dla mnie ważni.
-Rozumiem.
-To naprawdę coś złego, że
się widujemy?
-Naprawdę bardzo złego.
Zaśmiałam się, a Justin
objął mnie w pasie i robiąc krok w przód przysunął mnie do ściany. Zaczął
całować mnie po szyi a ja zamknęłam oczy. Otworzyłam usta, gdy jego zatrzymały
się przy mojej skórze, nie wykonując żadnego ruchu. Justin odezwał się cichym
głosem.
-Za każdym razem robię
wszystko, by powstrzymać się od zdarcia z Ciebie ubrań i kochania się z Tobą
tam gdzie stoję. Nie masz pojęcia jakie to trudne. I nowe. To mnie doprowadza
do obłędu. Dlaczego tak na mnie działasz?
Musnął ustami moją szyję i
na mnie spojrzał. Rozbolał mnie brzuch. Co ja niby miałam mu odpowiedzieć na
takie coś? Zaschło mi w gardle ale to był ten czas, gdy musiałam powiedzieć coś
konkretnego.
-Myślę, że powinieneś..
wycofać się, jeśli myślisz, że będę oczekiwać zbyt wiele. Lub się zdecydować.
Jeśli Twoim zdaniem warte to zachodu. Zastanów się czego chcesz i
potrzebujesz. Dostanę odpowiedź, gdy się
jutro zjawisz. Lub nie.
Odsunęłam się od ściany i
ścisnęłam pasek od torebki.
-Wychodzisz?
-Nie chcę, żeby Hailey
obudziła się sama w moim pokoju. Potrzebuje, żeby ktoś z nią był.
Justin ułożył usta w cienką
linię i pokiwał głową.
-Jeśli możesz, powiedz jej
proszę, żeby wróciła rano prosto do domu.
-Jasne.
-I dziękuję za to.
-Dobranoc, Justin.
-Dobranoc, Ronnie.
Przygryzłam boleśnie wargę i
ruszyłam do drzwi. Zrobiło się trochę niezręcznie, chciałam stamtąd jak
najszybciej wyjść. Tak bardzo obawiałam się tego, co wydarzy się jutro.
***
Grzebałam widelcem w talerzu
zastanawiając się jak potoczy się ten wieczór. Taty i Taylera nie było w domu,
jak zwykle z resztą, więc miałam dobrą okazję, by spotkać się z Lauren i
Joey’em. Byli wyjątkowo rozgadani i mieli dobre humory. Dyskutowali nad filmem,
który mieliśmy obejrzeć a ja całkowicie wyłączyłam się z dyskusji. Było mi to w
sumie obojętne.
-Nie będziemy oglądać
żadnych gangsterskich filmów. Jesteśmy kobietami i wolimy coś romantycznego. Poza
tym Ty jesteś w mniejszości. Musisz to zaakceptować.
Lauren nie dała sobie w
kaszę pluć i ciężko było ją przekonać do swojej racji. Spojrzałam na Joey’a i
się uśmiechnęłam. Po jego minie można było się domyśleć, nie ma zamiaru dużej
dyskutować z przyjaciółką. Był na przegranej pozycji.
-Tylko błagam Cię, wybierz
coś w miarę sensownego. Przynajmniej z jakąś seksi aktorką.
Lauren przekręciła oczami i
się zaśmiała. Spojrzałam na zegarek i poczułam zawód. Justin najwyraźniej nie
miał ochoty na żadne zobowiązania i nie miał zamiaru się pojawić. Odetchnęłam
głęboko i spojrzałam na Joey’a. OK, miałam zamiar dobrze się dzisiaj bawić i
wyrzucić blondyna ze swojej głowy. Przestać o nim myśleć. Wstałam z krzesła i
zabrałam nasze talerze. Lauren ruszyła do salonu razem z butelką wina, by włączyć film, a Joey postanowił pomóc mi w
sprzątnięciu stołu. Wydawał się być całkiem na luzie. Chyba zapomniał już o
naszej niezręcznej relacji. Chyba było między nami na szczęście wszystko w
porządku. Uśmiechnęłam się do niego.
-Napijesz się piwa?
-Nie, raczej sobie
odpuszczę.
Zdążyłam ledwie odpowiedzieć
a po domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Lauren weszła do kuchni z
płytkami w ręki i spojrzała na mnie zdziwiona.
-Spodziewasz się kogoś o tej
godzinie?
Zacisnęłam odruchowo palce i
spojrzałam na przyjaciółkę. Denerwowałam się. Co jeśli Justin jednak postanowił
się pojawić? Gdzieś na końcu głowy miałam taką nadzieję.
-Chyba.
-Chyba?
Zignorowałam dziewczynę,
ruszając do drzwi. Wzięłam szybko głęboki oddech i otworzyłam je, przygryzając
wargę. Uwolniłam ją z mocnego uścisku zębów, gdy zobaczyłam uśmiechniętego
blondyna. Serce podskoczyło mi do gardła. Stał w progu mojego domu a to mogło
oznaczać, że chce się angażować. Zaschło mi w ustach. Justin wszedł do środka a
ja zamknęłam drzwi i spojrzałam na wpatrujących się w nas Lauren i Joey’a.
Blondyn nachylił się w moją stronę.
-Dobry wieczór.
Pocałował mnie na ich oczach
a mi odebrało mowę. Przeniosłam wzrok na Joey’a, który ruszył nagle w stronę
drzwi, nawet na mnie nie patrząc.
-Joey!
W odpowiedzi trzasnął
jedynie drzwiami a ja podskoczyłam w reakcji na trzask. Lauren stała jak
zahipnotyzowana z otwartymi szeroko ustami. Ruszyłam w jej kierunku, ale
cofnęła się o krok i podniosła do góry ręce.
-Nie mam ochoty być tego świadkiem..
okłamałaś nas.
-To nie tak, Lauren..
-Daruj sobie. Lepiej zostawię
Was samych.
Wyminęła nas a ja odwróciłam
się zrezygnowana. Trzasnęła drzwiami zostawiając mnie i blondyna samych.
Zdecydowanie nie tak miał wyglądać ten wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz